Cuda ks. Jerzego

1. "Poprosiłam Go o wstawiennictwo u Boga"

W dniu 18 października 2003 r. uległam wypadkowi. Doznałam złamania otwartego kości promieniowej i łokciowej oraz złamania kompresyjnego kręgosłupa L-1. Po czteromiesięcznym poruszaniu się w gorsecie pozostał mi ucisk na nerw lewej nogi. Chirurg mi oznajmił, że to już tak zostanie, tylko należy stosować środki przeciwbólowe. Zrezygnowałam z brania tych środków i tak męczyłam się do 23 kwietnia br. W dniu imienin śp. ks. Jerzego Popiełuszki poprosiłam Go o wstawiennictwo u Boga, o uwolnienie od dokuczliwego bólu (mam 76 lat). Z tym dniem (23.04.2004) skończyły się moje cierpienia, które bardzo utrudniały mi wykonywanie codziennych obowiązków. Upływa już piąty miesiąc i wszystko jest w porządku. Mogę jeszcze pracować, na ile mi sił starcza, za co serdecznie dziękuję Dobremu Bogu i śp. Księdzu Jerzemu, za tę wielką łaskę. Niech to będzie jeszcze jedno więcej świadectwo do beatyfikacji Księdza Jerzego - męczennika za wiarę i Ojczyznę - na którąś z radością oczekuję.

Poznań, dnia 8 września 2004 r.
w święto Narodzneia Najśw. Maryi Panny

s. Edyta

2. Podziękowanie Słudze Bożemu Księdzu Jerzemu Popiełuszce

Urodziłem się 7 lipca 1953 roku w Mogilnie na terenie archidiecezji gnieźnieńskiej w środowisku bardzo religijnym. Do pierwszej Komunii świętej przystąpiłem w Krakowie i tu byłem bierzmowany. W szkole średniej nastąpił bardzo silny i długotrwały kryzys religijny, który trwał czternaście lat. Wybór Polaka na Papieża nie mógł nawet zmienić tej sytuacji. Minęło wiele lat zanim serce i umysł zaczął być otwarte na prawdy Boże. Moment męczeńskiej śmierci księdza Jerzego Popiełuszki stał się natychmiast chwilą radykalnej zmiany. Podjąłem decyzję spowiedzi, którą po przygotowaniu odbyłem w 1985 roku. Kilkakrotnie modliłem się w kościele Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy, gdzie odprawił on ostatnia Mszę świętą. W roku 1986 i 1987 pielgrzymowałem z Gniezna do Częstochowy. W 1987 roku rozpocząłem postulat w Zgromadzeniu Braci Albertynów. Pierwsze śluby złożyłem w 1990, a wieczyste w 1996 roku. Obecnie w piętnaście latod pierwszej profesji refleksją wracam do roku 1984. Na pewno krew męczeńska księdza Jerzego stała się dla mnie źródłem łask, których dostąpiłem. Było wiele czynników, które mogły się złożyć na moją metanoję, ale gwałtowność i moc przemiany, która nastąpiła w momencie wiadomości o jego śmierci, świadczy o działaniu nadprzyrodzonym. Od wielu lat w każdej Mszy świętej wzywam jego jako orędownika wierząc w jego wstawiennictwo, dziękując, ale też licząc na dalszą pomoc teraz kiedy Kościół uzna jego heroiczność.
Składałem już swoje świadectwo, ale jeszcze przed ślubami wieczystymi. Teraz pragnę je ponowić, aby potwierdzić działanie łaski.

(N. N.)

3.
Nie mogłem sobie poradzić z sytuacją jaka na mnie spadła

Nazywam się Kazimierz Cierniak. Na początku grudnia 2000 roku, będąc w pracy, poczułem ogromny ból w jamie brzusznej. Początkowo myślałem, że to kolka lub dolegliwości związane z wątrobą. Jednak bóle nasilały się, więc pojechałem z kolegą do szpitala na Bródnie, gdyż pracowałem wówczas w Warszawie. Tam udzielono mi pomocy i przeprowadzono badania USG a bóle ustąpiły na tyle, że mogłem tego same dnia wrócić do domu. Następnego dnia udałem się do szpitala w Dębicy, gdzie po badaniu urograficznym skierowano mnie do szpitala w Tarnowie. Tam poddany zostałem specjalistycznym badaniom. Tomografia wykazała u mnie guza nerki. Konieczna był więc operacja, która odbyła się 21 grudnia 2000 roku. Badania wykryły w usuniętym organie nowotwór złośliwy. Przez dłuższy czas nie mogłem sobie poradzić z sytuację jaka na mnie spadła. Wcześniej w październiku 2000 roku córka miała operację, żona również była chora. Czułem bezsilność, musiałem utrzymać rodzinę, ponieważ nikt poza mną nie pracował. Nie wiedziałem co robić. Pomoc w znalezieniu sił potrzebnych do pracy wróciłem się do Matki Bożej i Trójcy Przenajświętszej. Zacząłem modlić się także do ks. Jerzego Popiełuszki przyrzekając równocześnie, że jeżeli pokonam chorobę to poświadczę, ze to za jego wstawiennictwem powróciłem do zdrowia.
Mija 5 lat od czasu mojej operacji. Badania oraz lekarze, pod których opieką byłem i jestem potwierdzają, że choroba została pokonana. Jestem przekonany, ze w moim wyzdrowieniu jest ogromna zasługa ks. Jerzego Popiełuszki.

(-) Cierniak Kazimierz

Autentyczność podpisu poświadczy Ks. Stanisław Janusz, Proboszcz Parafii M.B. Nieustającej Pomocy w Czarnej

4.
Otrzymałam łaskę za przyczyną Sł. B. Ks. Jerzego Popiełuszki

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Zdecydowałam się napisać list do Postulacji procesu beatyfikacyjnego, ponieważ według wszelkiego prawdopodobieństwa, pośrednio otrzymałam łaskę za przyczyną Sługi Bożego Księdza Jerzego Popiełuszki. Piszę „pośrednio", gdyż dotyczy to mojej Babci, a „według wszelkiego prawdopodobieństwa", ponieważ nie posiadam dowodów dokumentacji medycznej, a jedynie mogę to stwierdzić na podstawie obserwacji zdarzeń. Pozwolę sobie więc przedstawić historię.
Był 13 kwietnia 2009 roku. Moja Babcia trafiła do szpitala z bólem głowy który spowodował utratę przytomności. Po niecałym tygodniu pobytu w miejskiej placówce medycznej, przewieziona została do pobliskiego szpitala. Pełna strachu 18 kwietnia wieczorem podczas modlitwy, zwróciłam się do Księdza Popiełuszki o wstawiennictwo za zdrowie i życie Babci. To była pierwsza od pięciu dób noc, którą przespałam spokojnie. Rano pomyślałam, że to musi być znak od Księdza Jerzego, abym opanowała emocję, ponieważ On przejmuje teraz opiekę nad moją ukochaną Babuleńką. 22 kwietnia 2009 roku Babci wycięto ośmioletniego tętniaka. Ja, oraz pozostali członkowie mojej rodziny, liczyliśmy się z powikłaniami pooperacyjnymi, przed którymi przestrzegali nas lekarze. Gdy wybił czas operacji, mimo, iż byłam w szkole na zajęciach (mam 17 lat), raz jeszcze zwróciłam się do Księdza Jerzego, aby czuwał nad powodzeniem operacji. Zabieg się udał, Pacjentka była w dość dobrej formie, co można tak stwierdzić po tak poważnej operacji chirurgicznej.
Nie ustawałam w modlitwach dziękczynno-błagalnych do Księdza Jerzego. Podczas zabiegu lekko uszkodzono mojej Babci nerw wzrokowy, w wyniku czego oko było (mówiąc obrazowo) „wklęśnięte" w twarz prosiłam więc, aby wróciło do normy. Dziś Babcia wygląda jak przed operacją, po uszkodzeniu nerwu ani śladu.
10 maja 2009 roku w wieczornej modlitwie, dziękując Księdzu Po-piełuszce za dotychczasową opiekę nad moją Babcią, poprosiłam Go, aby dopomógł Jej wstać z łóżka, bo mimo tego, że zbliżały się już dwa tygodnie, jak była w domu, wciąż ogarniał Ją paniczny strach na myśl, że będzie musiała stanąć na nogi. Następnego dnia mama zawiadomiła nas, że Babcia już wstała, ugotowała obiad i pościeliła łóżko.
Niestety, tętniak, który Babcia miała w głowie, spowodował znaczne pogorszenie słuchu. Od ponad miesiąca proszę Księdza Popiełuszkę o wstawiennictwo, by Babcia odzyskała słuch. Powolutku słyszy coraz lepiej.
Bardzo nieprawdopodobna rzecz wydarzyła się w nocy z 13 na 14 czerwca 2009 roku. Tej nocy, dziękując Księdzu Jerzemu za dotychczasową pomoc i opiekę poprosiłam, aby nadal sprawował, w miarę swoich możliwości, nadzór nad moją Babcią. W niedzielę 14-go dnia czerwca, Babcia opowiedziała, że bardzo gwałtownie przekręciła głowę na drugą stronę, po czym poczuła, jak ktoś szarpie Ją za ramię i usłyszała męski głos, który powiedział: "Ostrożnie, przecież nie wolno ci tak energicznie poruszać głową" - a gdy zapaliła światło, nikogo w pokoju nie dojrzała. Jestem pewna, że tym „kimś" był Ksiądz Jerzy Popiełuszko.
Do dnia dzisiejszego nie ustałam w modlitwach do Sługi Bożego Księdza Jerzego Popiełuszki. Każdej doby dziękuję a wysłuchanie do tej pory prośby, i proszę o dalszą pieczę nad Babcią. Ponieważ w moim sercu znajduje się niezmierzona potrzeba innego, niż te podczas wieczornej modlitwy, podziękowania Księdzu Popiełuszce, zdecydowałam się napisać list. Długo się wahałam, ponieważ liczę się z faktem, iż za moją Babcię wznoszone były, oraz są nadal, modlitwy do wielu Błogosławionych, Świętych i oczekujących na procedurę kanonizacyjną, a także ponieważ nie posiadam udokumentowanych dowodów na pomoc za wstawiennictwem Księdza Jerzego. Jednak w wyniku stałej obserwacji widzę, iż moje modlitwy zostają wysłuchane i wierzę, ze moja Babcia otrzymała łaskę za orędownictwem Sługi Bożego Księdza Jerzego Popiełuszki.
Mam głęboką nadzieję, iż mój list nie pozostanie odrzucony.

Radzyń Podlaski 15 czerwca 2009 r.
N.N

Nota redakcji:
Czytając powyższy list czytelnik może mieć pewne wątpliwości co do faktów i stanu uzdrowienia osoby o której jest mowa. Należy jednak podziwiać wiarę młodej 17-letniej dziewczyny, znajomość Sługi Bożego i pragnienie dania świadectwa. Z tej racji został opublikowany ten list, który dla wielu osób zwłaszcza młodych może być zbudowaniem.

"Biuletyn Postulacji Sługi Bożego Ks. Jerzego Popiełuszki" nr 3/4, 2009


5.
Warszawa, dnia 24.05.1985 r.

Dotyczy: mojego uzdrowienia na pogrzebie św. pamięci Księdza Jerzego Popiełuszki w dniu jego pogrzebu, tj. 3 XI 1984 roku.
Z wielką radością powiadamiam Przewielebnego Księdza Proboszcza, że w czasie pogrzebu Księdza Jerzego Popiełuszki, tj. 3 XI 1984 r. zostałem faktycznie uzdrowiony za przyczyną śp. Księdza Jerzego Popiełuszki.
Choroba moja tzw. Parkinsona trwala już długi czas. Przechylałem się na obie strony oraz ciągnałem nogami. Wysokie ciśnienie. byłam załamany. Nie wyobrażałem sobie dalszego życia w takim stanie zwłaszcza, że moja żona jest chora na serce i jest niewidoma.
W dzień 3 listopada poszedłem na pogrzeb. Będąc straszliwie połamany, prosiłem księdza Popiełuszkę o wstawiennictwo do Pana Jezusa Chrystusa i zostałem uzdrowiony. Od tamtej pory jestem zdrowy. Mogę swobodnie chodzić, biec do tramwaju i do autobusu. Nie czuję bólu. Moje samopoczucie jest dobre.
Jestem bardzo wdzięczny Księdzu Jerzemu Popiełuszce za pośrednictwo u Pana Jezusa Chrystusa.
Przed kilku dniami, tj. 16.05.1985 r. byłem u doktora neurologa Pani (N.N.) w szpitalu na Bielanach. Pani dr (N.N.) stwierdziła u mnie dobry stan zdrowia i napisała zaświadczenie, które załączam. (N.N.)

6.
Katowice, 04.03.2005 r.

Od 30 lat choruję na przewlekłe reumatoidalne zapalenie stawów, leczono mnie w szpitalach reumatologicznych i klinikach bez widocznej poprawy. Dolegliwości nasilały się z roku na rok. Doszło do tego, że przyznano mi status inwalidy I grupy, gdyż stałam się niezdolna do samodzielnego funkcjonowania. Nie potrafiłam już zejść ze schodów i rozprostować dłoni. Stale bylam zdana na pomoc innych osób. Usztywnione, obrzękłe i zaczerwienione stawy sprawiły nieznośny ból we dnie i w nocy mimo silnych środków przeciwbólowych (Tramal). nadto straciłam słuch.
9 listopada 2004 r. znów znalazłam się w szpitalu (im. Dr. J. Rostka w Chorzowie), tym razem z powodu udaru mózgu. Z bólu nie spałam dwie noce. Płakałam i modliłam się na różańcu. Pod wpływem nagłego impulsu popstanowiłam zamówić u kapelana szpitalnego Mszę świętą w intencji rychłej beatyfikacji Księdza Jerzego. O zdrowie nawet nie śmiałam prosić.
Do kaplicy zawiozła mnie na wózku inwalidzkim pewna chora. Z uwagi na stan po udarze mózgu nie wolno mi było (i zresztą nie mogłam) chodzić. Podczas Mszy świętej nie słyszałam ani słowa. Po powrocie z kaplicy chora z sąsiedniego łóżka powiedziała po czasie: Pani już nie krzyczy. Ze zdumieniem spostrzegłam, że wrócił słuch. Z godziny na godzinę, z dnia na dzień czułam się lepiej. Niedawno znikły bez śladu obrzęki i zaczerwienienia. Wróciła elastyczność stawów. Lekarze obserwowali mnie bez słowa. Stopniowo odstawili leki sterydowe i przeciwbólowe. Leczyli mnie tylko z powodu udaru mózgu z zadowalającym skutkiem, jako że oddział był geriatryczny (inne choroby postrzegano jako towarzyszące).
Chodzę samodzielnie. Składam ręce do modlitwy (palce proste). Tak jest do dziś, choć od tamtej szczęśliwej chwili minęły 3 miesiące.
Wiem, że doświadczyłam od Pana Boga łaski uzdrowienia za przyczyną Sługi Bożego Ks. Jerzego Popiełuszki. Czuję się zobowiązana dać publiczne świadectwo, co czynię niniejszym przepełniona wdzięcznością.
Dysponuję pełną dokumentacją lekarską obejmującą 30-letnią historię oraz wynikiem badania klinicznego z dnia 05.02.2005 r., gdzie stwierdzano remisję bez bólów i obrzęków.

Janina (...)

Stwierdzam niewyjaśnioną i z lekarskiego punktu widzenia remisje reumatologicznego zapalenia stawów u pacjentki Janiny (...).

Podpisy i pieczątki dwóch lekarzy

7.
"Zrozumiał mój ból, cierpienie i wyprosił mi zdrowie"

Jestem parafianką z Jaćmierza k. Sanoka, woj. Krosno. Mam 79 lat. Dnia 28 lipca 1986 r. spadłam ze strychu z wysokości ok. 4 m. w wyniku czego doznałam złamania szyjki udowej. Wezwano natychmiast pogotowie i po prowizorycznym unieruchomieniu i opatrzeniu innych drobniejszych obrażeń, przewieziono mnie do szpitala w Sanoku, gdzie założono mi gips na okres 3 miesięcy. Lekarz orzekł, że już chodzić nie będę, a gdyby zrobili operację, to i tak noga byłaby krótsza, ale ze względu na wiek nie radzą operacji. Po założeniu gipsu odwieziono mnie na długie leżenie. Cierpiałam bardzo. Nasz ks. proboszcz Aleksander Zając przywoził mi co jakiś czas Komunię św. Leżałam jak kłoda w łóżku. Martwiło mnie, co będzie dalej ze mną, gdyż mieszkamy tylko z mężem. Córki wydały się i mieszkają z dala od domu. Tylko dorywczo przyjeżdżają, aby pomóc w pracach. Po kilku dniach takiej męki z wielką ufnością i bardzo gorąco zaczęłam się modlić do Ks. Jerzego o zdrowie.
W niedługim czasie uczułam prawie nagłe ustawie bólów i poczułam się na tyle mocna, że mogłam wstać z łóżka i poruszając się po mieszkaniu z tym usztywnieniem gipsowym, nie odczuwałam już żadnego bólu w miejscu złamania.
Po 3 miesiącach przewieziono mnie karetką znowu do zdjęcia gipsu. W szpitalu, gdy mnie uwolniono od gipsu, zaczełam zaraz normalnie chodzić, co wywołało ogromne zdziwienie lekarza i personelu, którzy znali stan mojej nogi. Sam lekarz stwierdził, że to nie do wiary - w tym wieku i po takim złamaniu? Poruszałam się bez kul, nawet bez żadnej pomocy. To było zaskakujące.
Upłynęło już prawie pół roku od tego czasu, a ja chodzę i nie odczuwam żadnej dolegliwości w nodze w miejscu złamania. Jestem głęboko przekonana, że to, co się stało, jest łaską Boga wyproszoną mi przez śp. Ks. Jerzego Popiełuszkę, do którego tak gorąco modliłam się i nadal modlę. Wiem, że On, który tyle wycierpiał zrozumiał i mój ból, cierpienie i wyprosił mi zdrowie. (...)
O potwierdzenie tego wszystkiego, co tu napisałam proszę także mojego księdza proboszcza, który odwiedzał mnie w czasie choroby i znał całą sprawę na bieżąco.
Jaćmierz, 25.04.1987

(-) Helena Połdiak
Potwierdzam zgodność tego opisu z faktami
(L.s) Ks. A. Zając, prob.