Tu narodziła się jego świętość

 - Nie byłoby księdza Jerzego takiego, jakiego znamy, gdyby właśnie nie to, co się wydarzyło tutaj, w Hucie Warszawa - mówi ks. Michał Kotowski, gdy hutnicy składali kwiaty w miejscu, gdzie w 1980 r. błogosławiony odprawił dla nich pierwszą Mszę św.

Gdy hutnicy zobaczyli go w bramie swojego zakładu, rozległy się głośne brawa. Była niedziela 31 sierpnia 1980 r., czwarty dzień strajku, który rozpoczęli, solidaryzując się z robotnikami na Wybrzeżu. Tam, w stoczniach Gdańskiej i Szczecińskiej, protesty trwały od połowy sierpnia, a w Świdniku i Lublinie - od początku lipca 1980. Iskrą, która wywołała falę oburzenia, była drastyczna podwyżka cen, ale postulaty robotników wykraczały daleko poza tę kwestię.

- Hutnicy, widząc kapłana w sutannie i stułę, zareagowali brawami. Ksiądz Jerzy aż się obejrzał, myśląc może, że witają jakiegoś biskupa - wspomina Karol Szadurski, który w 1980 r. został przewodniczącym zakładowych struktur Solidarności, a później przyjaźnił się i blisko współpracował z ks. Jerzym Popiełuszką, współorganizował Msze za Ojczyznę, prowadził działalność charytatywną, a pod koniec lat 90, ub.w. został burmistrzem Bielan.

Ksiądz Jerzy szedł z ogromną tremą. Nie wiedział, co zastanie za bramą huty, jak go przyjmą i czy będzie miała gdzie odprawić Mszę św. Przyjęli go jednak jak swego.

Już z nimi pozostał

Strajk w Hucie Warszawa rozpoczął się wieczorem 28 sierpnia 1980 r., w walcowni. Spontanicznie wybrano lidera, Seweryna Jaworskiego. To on z grupą innych pracowników obchodził pozostałe wydziały i wzywał do przyłączenia się do strajku. Odczytywał też apel, napisany na kartonie przez hutnika Janka Gutowskiego. W nocy przyłączyła się walcownia zimnej taśmy W47 i ciągarnia W60. Od rana 29 sierpnia w wydziałach Huty Warszawa tworzyły się komitety strajkowe.

- Gdy przyszedłem o 7.00 do pracy, strajkowała też już moja odlewnia staliwa. Wraz z dwoma innymi robotnikami założyliśmy biało-czerwone opaski i wyszliśmy na zewnątrz - opowiada Karol Szadurski. - W ciągu jednego, półtora dnia przystąpiły pozostałe wydziały huty. A wówczas pracowało tu około dziewięciu tysięcy osób, w tym około półtora tysiąca kobiet zatrudnionych w laboratoriach i biurowcach, ale także przy ciężkich pracach fizycznych. W gronie hutników ustalono kilkaset postulatów, które zostały uszeregowane i przedstawione dyrekcji. Przyjechał minister przemysłu ciężkiego Franciszek Kaim i pozostał w nocy, gdy negocjowano z dyrektorem Żurkiem i przedstawicielami partii.

W niedzielę 31 sierpnia hutnicy poprosili o przybycie do strajkującej Huty Warszawa i odprawienie Mszy Świętej ks. Popiełuszkę oraz kapłanów z pobliskiej parafii św. Marii Magdaleny - ks. Lucjana Kołodzieja i Stanisława Ciąpałę. Huk braw, które otrzymał ks. Jerzy przy wejściu, onieśmieliły go. Za główną bramą czekał na niego przygotowany przez pracowników hutniczej stolarni prowizoryczny ołtarz z 3,5-metrowym krzyżem. Kilka metrów od ołtarza ustawiono krzesło. Przy nim ks. Jerzy spowiadał, podczas gdy pozostali kapłani odprawili pierwszą Mszę św.

Rachunek sumienia

"Siedziałem na krześle, plecami niemal opierając się o jakieś żelastwa, a te twarde chłopy w usmarowanych kombinezonach klękały na asfalcie zrudziałym od smaru i rdzy" - wspominał błogosławiony, który ze strajkującymi spędził niemal cały dzień.

- Na tamtej Mszy zgromadziło się około półtora tysiąca hutników. Taki był początek Solidarności Huty Warszawa i tak "urodził się", można powiedzieć, nasz błogosławiony, ksiądz Jerzy Popiełuszko, dzięki któremu byliśmy częścią największego powstania narodowego w Polsce, jakim była Solidarność - mówił pod krzyżem na terenie Huty Warszawa Karol Szadurski.

Ksiądz Jerzy mówił, że sprawa, o którą walczyli hutnicy, jest słuszna, że prawda jest po ich stronie. Podkreślał, żę podczas Eucharystii pragnie wraz ze strajkującymi robotnikami włączyć w ten protest Boga, by On swoją mądrością i swoją mocą uzupełnił to, czego brakuje ludziom pełnym różnych wad i słabości.

Dokładnie rok później, w tym samym miejscu, robił z uczestnikami Mszy św. rachunek sumienia: czy zbyt szybko nie zapomniano o tym, że zaproszenie Boga do współpracy bardzo zobowiązuje.

"Minął rok od zakończenia pamiętnego historycznego protestu ludzi pracy przeciwko temu, co było złe, co było skierowane przeciwko człowiekowi. Bardzo często zło w naszej ojczyźnie nie tylko nie było usuwane, ale niejako urzędowo pielęgnowane. I wtedy, przed rokiem, wy, ludzie pracy, powiedzieliście: dość! Powiedzieliście, że tak dalej być nie może. Nastąpił wtedy potężny zgrzyt, który spowodował wstrząs niemal w każdej dziedzinie życia narodowego. Dokładnie przed rokiem po raz pierwszy w historii waszej huty zgromadziliśmy się przy Chrystusowym ołtarzu. Dzisiaj z perspektywy jednego roku patrzymy na to nasze wspólne spotkanie. I dzisiaj jesteśmy tutaj po to, aby ten rok, który minął, złożyć w ofierze Bogu" - mówił błogosławiony, przypominając, że wprawdzie rok w historii świata to kropla w morzu, ale dla życia ludzkiego to wiele.

Po prostu: Jurek

Ten rok w życiu ks. Popiełuszki, skromnego kapłana z podlaskiej wioski, znaczył bardzo dużo. Miał 33 lata i w ciągu jednego dnia stał się kapelanem hutników i robotników, ale przede wszystkim ich przyjacielem. "Przeżywałem te same niepokoje razem z hutnikami. Widziałem, spowiadałem ludzi, którzy zmęczeni do granic wytrzymałości klęczeli na bruku, i tam chyba ci ludzie zrozumieli, że są silni, że są mocni właśnie w jedności z Bogiem, z Kościołem" - mówił później ks. Jerzy w wywiadzie udzielonym brytyjskiemu dziennikarzowi.

Nie stwarzał dystansu, szybko przechodził z nimi na "ty", rozmawiał, docierał do ich serc. Sam mówił, że "zadaniem Kościoła jest być z ludźmi w ich doli i niedoli".

- Ks. Jerzy był pasterzem zwykłego człowieka. Był po imieniu z bardzo wieloma osobami. Miał mnóstwo przyjaciół. On personalnie za nich odpowiadał, on ich znał i pomagał w najprostszych sprawach - także materialnie. Na kazaniach mówił o świecie robotniczym, mając w głowie historie konkretnych osób. Robotnicy wiedzieli, że to o nich, że to nie jest jakiś wyśniony sen o nowym ładzie w Polsce, tylko są to prawa ludzi pokrzywdzonych, którzy nie mają pieniędzy, nie mają co jeść - mówi Paweł Kęska z Muzeum bł. Księdza Jerzego Popiełuszki w Warszawie.

Kapłan udzielał chrztów, błogosławił związki, stał się powiernikiem dusz, nawet tych, którym do Pana Boga było nie po drodze. Ale pytał o osobistą postawę. "Spójrzmy na siebie samych w prawdzie. Spójrzmy na siebie samych we własnym sumieniu. Przy poświęceniu waszego sztandaru, który jest chlubą waszego zakładu, ślubowaliście między innymi: "(...) dołożyć wszelkich starań, by miano członka związku Solidarność było równoznaczne z określeniem wzorowego pracownika, dobrego ojca i matki oraz przykładnego członka rodziny". Spojrzymy na siebie samych w prawdzie i odpowiedzmy przed Bogiem, jak realizowaliśmy przez ten rok to właśnie ślubowanie. Jak wyglądam, co zmieniłem na lepsze w pracy, w domu, w moim środowisku. Po to przecież założyłeś znaczek Solidarności, by powiększać dobro wokół siebie. To nie on ma to robić, nie prezydium, nie kolega, koleżanka - ale ja. Ja wokół siebie. Jaka jest twoja postawa w kolejce, kiedy ty bezmyślnie bierzesz dziesięć bułek chleba, a za tobą matka pięciorga dzieci nie dostanie ani kawałka chleba, ale co cię to obchodzi - odchodzisz uradowany, że ty masz" - wskazywał w homilii ks. Jerzy.

"Miejcie nadzieję tak, jak mieliście ją przed rokiem, i odwagę, jaką mieliście przez cały rok. Nadzieję i odwagę, ale połączoną z mądrością i roztropnością Boga samego, z mądrością Boga, którego zaprosiliśmy do szczególnej współpracy w likwidowaniu zła w życiu osobistym, społecznym, narodowym; do współpracy w rozsiewaniu wokół nas dobra, uczciwości, szlachetności. Amen - zakończył.

Nie ma innej drogi

W 44. rocznicę Mszy odprawionej przez ks. Jerzego Popiełuszkę podczas strajku w sierpniu 1980 r. w Hucie Warszawa, przy krzyżu upamiętniającym tamte wydarzenia, spotkali się ich uczestnicy. Modlitwę poprowadził ks. Michał Kotowski, duszpasterz ludzi pracy archidiecezji warszawskiej.

- Gromadzimy się przy tym krzyżu w roku szczególnym, 40. rocznicy męczeńskiej śmierci błogosławionego. Cieszymy się, że jest z nami również grupka młodzieży, która poznaje jego życie, zgłębia jego nauczanie. Nie byłoby księdza Jerzego takiego, jakiego znamy, gdyby nie to, co się wydarzyło tutaj. Oczywiście opatrzność Boża kieruje losami ludzi i kierowała również jego krokami. Jednak tak po ludzku, gdyby hutnicy wtedy, kiedy postanowili dołączyć do strajku, do protestów przeciwko machinie zła, całemu systemowi komunistycznemu, przemocy, kłamstwa, zastraszenia; gdyby oni tutaj nie chcieli połączyć swojej ciężkiej pracy z Panem Bogiem, to nie wiadomo, czy byśmy znali księdza Jerzego. Bo oni właśnie chcieli, by w niedzielę był tu Chrystus, była Msza święta, by ustawić ołtarz i uczestniczyć w Eucharystii - mówił ks. Michał Kotowski, modląc się, by "Matka Boża, która jest Matką Sprawiedliwości i Miłości Społecznej, umocniła więzi ludzkie, umocniła ludzi Solidarności w dalszej walce o prawdę, godność człowieka, godność ludzkiej pracy, o wolność, także wewnętrzną, i za Polskę, naszą wspólną ojczyznę".

Hutnicy 31 sierpnia 2024 r. złożyli kwiaty w miejscu Mszy św. sprawowanej przez bł. Jerzego Popiełuszkę. Wśród uczestników uroczystości byli m. in.: Jerzy Wattson, Jacek Lipiński, w latach 1982-1984 organizator i szef służby ochrony ks. Jerzego Popiełuszki, Adam Szymański, fotograf wydarzeń strajkowych na terenie huty, oraz Adam Nowosad.

Pod krzyżem głos zabrał też przyjaciel błogosławionego ks. Czesław Banaszkiewicz. Podkreślił, że w Hucie Warszawa, "tutaj, pod tym krzyżem, wszystko się zaczęło. Tutaj zaczął autentycznie służyć Bogu i ojczyźnie". - Ksiądz Jerzy powiedział, że przez krzyż idzie się do zmartwychwstania, nie ma innego drogi, ale trzeba te krzyże osobiste, rodzinne, narodowe połączyć z Chrystusem, bo On wszystko zwycięża - powiedział.

Źródło: T. Gołąb, Tu narodziła się jego świętość, w: Niedziela nr 37/15.09.2024, s. VI-VII.