Nieznane kazanie (6) - z 7.10.1984 r. - kościół św. Stanisława Kostki w Warszawie

Czytania liturgiczne dzisiejszej niedzieli z wielką wyrazistością przedstawiają zbawczą ingerencję Boga w sprawy ludzkie. Ingerencję, która wypływa z Bożej miłości i miłosierdzia. Bóg jest wierny zawartemu z ludzkością przymierzu. To człowiek zawodzi Boga. To człowiek rodzi zło, gdy przestaje otwierać się na działanie Bożej łaski.

Wzruszający jest ten dialog Boga z człowiekiem z dzisiejszego pierwszego czytania. Bóg tak się zniża, że raczy tłumaczyć się przed człowiekiem, a człowiek, zamiast słuchać Boga, trwa w swoim uporze.

Bóg, jako istota niezmienna, nigdy nie przestanie ciągle prowadzić człowieka do Zbawienia, ciągle realizując swój zbawczy plan. Losy człowieka i ludzkości zależą od tego, jak ustosunkuje się [on] do Chrystusa, do Jego nauki, do Bożych przykazań. My, którzy jesteśmy uczniami Chrystusa, mamy wydawać owoce Królestwa Bożego. Owocami naszymi ma być życie w prawdzie, w sprawiedliwości i miłości. Jeżeli nie czujemy się odpowiedzialni za te wartości w naszym życiu osobistym, rodzinnym, zawodowym i społecznym, nie zasługujemy na miano dobrych chrześcijan.

Kościół również zdradziłby swoje powołanie, gdyby ciągle nie przypominał swoim wiernym o tych wartościach. Zdradzałby swoje posłannictwo. Kościół ma obowiązek przypominania o tych wartościach wszystkim ludziom, bo są to wartości nieprzemijające, pochodzące od samego Stwórcy.

Prawda i sprawiedliwość nakazują mi dzisiaj ująć się publicznie za krzywdzonymi; tym bardziej, że ta krzywda, o której chcę mówić, jest w jakiś sposób połączona z moją osobą. Chodzi o problem szacunku dla człowieka i jego pracy.

W sądzie wojewódzkim czy rejonowym w Warszawie można zobaczyć na drzwiach niektórych pokojów ogłoszenia, że nie przyjmuje się interesantów z powodu braku personelu. W tym samym sądzie w miesiącu wrześniu zapada wyrok w stosunku do wieloletniej pracownicy o dyscyplinarnym wyrzuceniu z pracy. To nieważne, że przełożeni wydają jak najlepszą opinię o pracowniku. Ważny jest powód, dla którego zapada wyrok skazujący.

A powód jest taki, a właściwie dwa powody. Donos porucznika śledczego, że pracownica sądu była wśród osób, które odprowadziły księdza Jerzego P. pod gmach pałacu M[ostowskich] i oczekiwały z kwiatami na jego powrót, oraz powód drugi, cytuję: „Udzielała pomocy w prokuraturze podejrzanemu księdzu Jerzemu P.”.

Pomoc ta polegała na tym, że pomogła mi znaleźć w zawiłych korytarzach gmachu sądu pokój, w którym miałem czytać 6 tomów akt sprawy za moją „przestępczą działalność”.

Druga osoba, w stosunku do której wszczęto postępowanie dyscyplinarne i wniesiono o najwyższy wymiar kary, tzn. dyscyplinarne wydalenie z pracy w urzędzie, jako powód zostało napisane i opieczętowane przez prezesa sądu wojewódzkiego, cytuje: „22 lutego brała udział w publicznym okazywaniu sympatii i uznania wchodzącemu do gmachu Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych księdzu Jerzemu P. Takie postępowanie pracownika sądu jest niegodne urzędnika państwowego, podrywa autorytet sądów powszechnych, rzutuje na ocenę bezstronnego rozstrzygania spraw (pomimo, że ta osoba nie jest ani sędzią, ani prokuratorem) i jest sprzeczne z interesem państwa”.

Jakież to interesy państwa zostały uszczuplone? A gdyby ta osoba i inne stały pod pałacem Mostowskich i ziały nienawiścią do księdza Jerzego P. – czy też uznano by to za szkodliwe dla interesów Państwa?

W tym samym sądzie nie jest niegodne urzędnika państwowego przychodzenie do pracy w stanie upojenia alkoholowego i opuszczanie nagminne pracy z tego powodu. Nie jest niegodne, bo taki pracownik otrzymuje na rozprawie dyscyplinarnej jedynie naganę. Gdzie więc proporcje sprawiedliwości w urzędzie sprawiedliwości?

Dla pana prezesa sądu jest to tylko opieczętowany i podpisany nieczytelnie papierek. Ale nie stać już go na to, żeby spojrzeć głębiej, że za tym papierkiem kryje się ludzka krzywda, ludzkie cierpienie, o którym szczególnie w kościele nie wolno milczeć. Panie prezesie, takie postępowanie nie zbliża [do] pojednania narodowego, choćby powstało jeszcze nie wiadomo ile PRON-ów [Państwowych Ruchów Odrodzenia Narodowego]. To pan działa sprzecznie z interesem państwa i na szkodę narodu.
O tych sprawach chrześcijaninowi milczeć nie wolno.

I ostatnia na dzisiaj sprawa bolesna; sprawa jedna z wielu w tej kategorii. Łamanie ludzkich sumień. Ojciec Święty powiedział, że sumienie ludzkie jest największą świętością i nawet Bóg nie zniewala ludzkiego sumienia. Bóg nie, ale ludzie potrafią. Potrafią to uczynić i w naszej Ojczyźnie. Nie wchodzę w sprawy, gdy ktoś dobrowolnie za judaszowe srebrniki kupczy swoimi braćmi, przychodzi nawet do kościoła, by potem służbowo i często niedokładnie donosić. Ci sami odpowiedzą przed Bogiem. Ale zbrodnią jest wymuszanie groźbą czy szantażem podpisywania deklaracji o współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa.

Przed paroma dniami otrzymałem list i zostałem zobowiązany przez autora do podania go do publicznej wiadomości. Czynię to dzisiaj, gdyż z całą stanowczością wiem, że podobnych wypadków jest wiele, jednak nie każdy ma odwagę do tego się przyznać.

„Warszawa, 25 września 1984 r.

Zwracam się do księdza jako kapelana Huty Warszawa z prośbą o pomoc, opiekę i zrozumienie. W dniu 10 września br. po zatrzymaniu mnie w czasie godzin pracy i dokonaniu w moim mieszkaniu rewizji bez okazania [prokuratorskiego] nakazu, byłem przesłuchiwany przez funkcjonariuszy Służy Bezpieczeństwa w pałacu Mostowskich. Ulegając szantażowi i groźbom, napisałem oświadczenie o wyrażeniu zgody na współpracę z SB. Pragnę księdza poinformować, że czując się poniżony w stosunku do swojej godności ludzkiej wymuszeniem na mnie napisania oświadczenia, [stwierdzam], że żadnej współpracy prowadzić nie zamierzam. Proszę księdza o rozpowszechnienie mojego listu.

Wiesław Ł. pracownik Działu TT Huty Warszawa

Listy otrzymują: Prymas Polski Kardynał Józef Glemp, Marszałek Sejmu – Gucwa”.

Owocami naszego postępowania ma być prawda, sprawiedliwość i miłość. Kierując się tymi właśnie chrześcijańskimi wartościami, czułem się w obowiązku dotknąć dzisiaj tych bolesnych, ale przecież tak aktualnych i związanych z nimi spraw ludzkich. Amen.