Nieznane kazanie (2) - z 19.08.1984 r. - kościół św. Stanisława Kostki w Warszawie

Wielką odwagę miała kobieta z dzisiejszej Ewangelii, która po słowach Chrystusa, które można by uznać w pierwszej chwili za obraźliwe, odważnie i z głęboką wiarą dalej prosi Chrystusa o uzdrowienie jej córki. Aby zachować wiarę, pielęgnować ją w sobie, ukazywać jej wartość innym, czasami potrzebna jest odwaga. Odwaga jest kategorią etyczną dawno znaną i bardzo wysoko cenioną. Co najmniej od czasów Platona zalicza się odwagę do kardynalnych cnót – razem z mądrością, rozwagą i sprawiedliwością.

Odwaga jest postawą często potrzebną, a nawet konieczną, ciągle bowiem człowiek musi walczyć o wartości nadające sens jego życiu. Odwaga to cnota w walce. To warunek podejmowania walki. Walka o dobro jest obowiązkiem każdego chrześcijanina. Cała postawa Kościoła w walce polega na tym, że walczy o wolność do prawdy. Moralną miarę odwagi jest gotowość ryzykowania osobistymi wartościami i gotowość poświęcenia wartości osobistych w imię dobra innego człowieka, jednostki czy społeczeństwa.

Gdyby robotnicy w sierpniu 80 roku nie mieli odwagi zaryzykować wartości osobistych dla wartości społecznych, dla dobra ogółu, wiary w zwycięstwo, nie zrodziłby się ruch narodowy, powtarzam, ruch narodowy „Solidarność” – a nie związek zawodowy, bo ruch narodowy „Solidarność” to coś więcej aniżeli ukształtowany później związek zawodowy o tej nazwie. Gdyby nie było ludzi odważnych, gotowych dla obrony ideałów zaryzykować więzieniem, nie powstałoby dobro wyższe, jakim jest rozwijająca się solidarność ludzkich serc.

Ojciec Święty powiedział, że tylko człowiek mężny, odważny, może być sprawiedliwym. Człowiek tchórzliwy, zalękniony, nie jest zdolny pokonać przeszkód, które są stawiane na drodze ku wielkim wartościom, takim jak Prawda, Sprawiedliwość, Godność. Lęk zniewala serca i umysł. Trzeba też odwagi, aby nie dać się uśpić, nie dać się ukołysać pozornymi obietnicami, gołosłownymi deklaracjami.

Trzeba nam odwagi i wiary, dzisiaj może jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Trzeba pamiętać, że mimo woli jesteśmy pokoleniem bohaterów, mówił kardynał Wyszyński. W ciągu półwiecza XX wieku spędziliśmy wśród szczęku broni dziesiątki lat. Patrzyliśmy na ludzi uzbrojonych po zęby… Widzieliśmy tysiące poległych żołnierzy, o czym przypomina nam w szczególny sposób miesiąc sierpień z roku 1920 i 1944. Przeżyliśmy śmierć olbrzymów, dyktatorów, autokratów, jednowładców. Rządy zmieniały się jak liście na drzewach. Przestaliśmy się bać luf karabinów i armat. Człowiek uzbrojony nie budzi w nas ani lęku, ani szacunku. Co więcej, bardziej bohaterski wydaje się nam człowiek bezbronny niż uzbrojony. Śmiesznie wygląda żołnierz z bronią, gdyż człowiek, którego zawodową cnotą ma być męstwo, powinien wystąpić do walki z gołymi rękoma, jak Dawid.

Dzisiaj świat nie szanuje mocarzy, którzy są uzbrojeni po zęby, choć wiele krzyczą o pokoju. Dzisiaj świat bardziej szanuje mocarzy myśli, woli i serca. Tylko tacy mocarze mogą stanąć do walki o lepsze.

Potrzebne nam męstwo przepojone miłością, które uzdolni do walki o wartości, za którymi tęskni świat. Trzeba odwagi, by moce Ewangelii Chrystusowej nieść do swojej rodziny, do miejsca pracy. By Ewangelią ubogacać Naród, z życia którego jest wypychana przez urzędowe głoszenie ideologii zaprzeczającej istnieniu Boga, ideologii opierającej się na kłamstwie, wykreślającej z pism słowa prawdy i myśli odważne.

O odwagę w walce o wartości nieprzemijające, w walce o prawdę, miłość, sprawiedliwość i godność dla siebie i innych, o głęboką wiarę, że odważne podejmowanie trudu w imię Boże, podejmowanie dla dobra osobistego i społecznego – prośmy w obecnej Mszy Świętej. Amen.