Zapiski ks. Jerzego - Notes zielony

4. Zeszyt zielony


29 XII [I983]

[s. 1] Klasztor OO. Franciszkanów na ul. Senatorskiej. Jestem trzeci dzień na prywatnych rekolekcjach. Mam więc trochę więcej czasu na skupienie i modlitwę, chociaż jestem tu na dochodzące.
Tak wiele ostatnimi miesiącami działo się wokół spraw, którym poświęciłem moje serce i mój czas, że szkoda, aby wszystko wywiało z pamięci. Przynajmniej w niewielkim skrócie zechcę wygrzebać co nieco z pamięci.
W niebieskim zeszycie doszedłem chyba do wizyty papieża. To był wspaniały plebiscyt narodowo-religijno-patriotyczny. Umocnił i mnie w pracy i w słuszności jej kierunku. W sierpniu byłem na wypoczynku w Dębkach [Dębki - miejscowość wczasowa nad Morzem Bałtyckim – red.]

13 VIII, głosiłem kazanie w kościele św. Brygidy w Gdańsku (które później okazało się jednym z aktów oskarżenia [Księdzu Jerzemu chodziło raczej o jeden z zarzutów, które przedstawił mu prokurator 12 XlI 83 r. – red.]). Msze św. za Ojczyznę odprawiają się bez zmian, tyle, że ludzi przybywa coraz więcej. Zajmują plac przykościelny, przyległe ulice i do połowy parku. Jest kilkanaście tysięcy ludzi.

30 VIII, jechałem wygłosić kazanie w Gdyni u ks. Jastaka [Ks. Hilary Jastak (1914-2000), kapłan diecezji chełmińskiej, od 1992 - gdańskiej, długoletni ceniony proboszcz parafii Najśw. Serca Pana Jezusa w Gdyni – red.], a prośbę Ani Walentynowicz. Jechałem w towarzystwie ks. Bogdana, który wrócił z Afryki i Waldka Ch. [chodzi o Waldemara Chrostowskiego kierowcę ks. Jerzego – red.] , który wiele mi pomaga i ochrania. Przed Łomiankami zatrzymały nas 3 radiowozy MO i 2 SBeckie.
[s. 2] Oczywiście chodziło o mnie. Trzymali 8 godzin, a Waldka na Żytniej 50 godzin. Po 8 godzinach przyjechał płk Celak, szef SB, w towarzystwie ks. Grzegorza K. [chodzi o ks. Kalwarczyka - tego samego, który 2 Xl 1984 r. odbierał ciato księdza Jerzego z Akademii Medycznej w Białym¬stoku. Patrz - Dokumenty KOP Nr 2. – red.] z Kurii i w obstawie 2 samochodów SB pojechałem najpierw do bpa Miziołka, a potem do domu.

Na drugi dzień non stop 4 panów w dwu samochodach pilnowało każdego mojego kroku. Pojechałem do Loreto [Klasztor SS. Loretanek w Loretto położonym k. Wyszkowa w parafii Kamieńczyk ok. 70 km od Warszawy – red.], a tam 5 samochodów obstawiło klasztor. Nie mogłem oddalić się na więcej niż 50 m.
W Łomiankach zrobiono rewizję samochodu i mnie osobistą. Nic nie znaleziono poza tekstem kazania z 29 VIII, które im w sumie ofiarowałem. Nakaz prokuratora na rewizję [nakaz rewizji na szosie w Łomiankach – red.] przysłano mi po 10 dniach na adres zameldowania przy ul. Chłodnej (jest to ważny szczegół ze względu na późniejsze zarzuty [„Po 10 dniach" - czyli 9 IX 83 r. Natomiast po trzech miesiącach
czyli 12 XlI 83 r. zarządzono przeszukanie rzekomo tajnego i nieznanego władzom mieszkania ks. Jerzego przy u!. Chłodnej; „Czemuż więc miałby oczyszczać z obciążających go dowodów swą garsonierę na mieście, o istnieniu której nikt nie wiedział? No i przecież, skoro nielegalną „bibułę" trzymał w swoim mieszkaniu oficjalnym to czy tym bardziej nie magazynowałby takich rzeczy w mieszkaniu konspiracyjnym, o którego istnieniu do grudnia nie wiedziały ani władze śledcze, ani kościelne?". „Garsoniera ob. Popiełuszki" - Express Wieczorny z 27 Xli 1983 r. (artykuł przedrukowany przez liczne gazety) – red.].

26IX [1983] przechwycono teleks z KC do komórek partyjnych zakładów pracy, że Prokuratura Wojewódzka wszczęła przeciwko mnie śledztwo za nadużycie wolności sumienia i wyznania w czasie wykonywania czynności religijnych w Warszawie i innych miejscowościach kraju ze szkodą dla interesów PRL, art. 194 (1-10 lat więzienia).
W 7 dni później podobny teleks o ks. Jankowskim.
[s. 3] Po Mszy św. w listopadzie, w czasie której mówiłem o cierpieniach narodu polskiego po 11 wojnie światowej, zaczęło się.

2 XII [1983] na Mszy św. o godz. 7°° zobaczyłem w kościele dziwnie zachowujących się panów. Później okazało się, że to panowie z SB i prokuratury. Dziwnym trafem przeszedłem obok nich, choć były już obstawione wszystkie furtki.
Po wejściu do mieszkania zaczęło się nękające dzwonienie do drzwi. Było około 12 panów rozrzuconych po terenie kościelnym. W zasięgu wzroku gazik milicyjny i dwa samochody SB z ludźmi. Mieli nakaz prokuratora z natychmiastowym doprowadzeniem.
Ks. Prałat Bogucki na Mszy św. o godz. 9°° powiedział ludziom, że dziwni panowie podający się, że są z prokuratury generalnej pytają o ks. Jerzego. „Módlmy się, aby Bóg odmienił ich serca" i zaintonował pieśń »Święty Boże«."
Po Mszy św. ludzie zgromadzili się przy plebanii i odmawiali różaniec. Zadzwoniłem do kanclerza Kurii. Powiedział, żebym nie wychodził z domu. A był to pierwszy piątek miesiąca [w pierwszy piątek ksiądz Jerzy chodził z Komunią św. do chorych w parafii – red.].
Ks. Prałat wezwania nie przyjął, ponieważ
[s. 4] nie podlegam pod niego, ale pod biskupa.
Poszli do Kurii, Kanclerz odesłał do biskupa Miziołka. Bp uznał, że wezwanie jest na godz. 9 a teraz jest 12°°, więc już nieaktualne.

Tymczasem pod plebanią coraz więcej robotników. Jeszcze dwa razy próbowali wręczyć wezwanie. O godz. 15.00 i z listonoszem o godz. 18°°, ale robotnicy ich nie wpuścili.
Całą noc z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę ludzie pilnowali plebanii.
Ludzie zdali egzamin. O 1.00 w nocy przynosili gorącą herbatę pod kościół. Otrzymałem wiele wyrazów sympatii w postaci listów, kwiatów, słodyczy.
Akcja S(służby) B(ezpieczeństwa) miała na celu nie dopuścić do Mszy św. w intencji górników 4 XII.

Na Mszy św. ludzi było prawie tyle, co na Mszy św. za Ojczyznę. Była delegacja z Piekar Śląskich, która wręczyła piękną rzeźbę z węgla.
Po Mszy św. musiałem kilka razy wychodzić z plebanii. Była to pierwsza manifestacja na Żoliborzu. Ludzie skandowali „Szczęść Boże".
[s. 5] W ocenie ludzi było to nasze małe zwycięstwo. Szatan jednak rozzłościł się jeszcze bardziej.

9 XII [1983] listonoszka przyniosła wezwanie na prokuraturę, ale dziwne, że nie zastawszy mnie nie zostawiła też siadu (awiza) i nie było śladu na poczcie. Prokuratura wręczyła bezpośrednio listonoszce i od niej bezpośrednio zabrała.
Znaleziono jednak drogę.
10 XII [1983] Minister Łopatka obiecał Arcybiskupowi Dąbrowskiemu [Arcybiskup Bronisław Dąbrowski, Sekretarz Generalny Episkopatu Polski, pośredniczył i prowadził rozmowy z władzami rządowymi w różnych sprawach kościelnych – red.], że wypuszczą mnie po 2 godz., po przesłuchaniu.
Abp przez Kanclerza, w kopercie ministra wręczył mi wezwanie na 12 XII. Tłumaczyłem, że to jest termin niedobry (przed 13 i 16). A cóż, stało się. Abp zapomniał, że paktować z diabłem nie wolno.

12 XII [1983] o godz. 9°° pojechałem w asyście mecenasów Wende [Edward Wende (1936-2002), prawnik, adwokat, ofiarnie bronił ks. Jerzego Popiełuszkę przed władzami komunistycznymi – red.] i de Virion [Tadeusz de Virion, ur. 26 III 1926, prawnik, adwokat, dyplomata, bronił ks. Jerzego przed władzami komunistycznymi – red.]. Przybyli też ludzie z kwiatami.
Przesłuchanie trwało do godz. 13°°, a właściwie 12°°, bo ostatnia godzina była dziwnym niezrozumiałym oczekiwaniem nie wiadomo na co. W końcu się wyjaśniło. Zarządzono przeszukanie mieszkania przy ul. Chłodnej 15.
Nie ulega wątpliwości, że w czasie przesłuchania panowie z SB weszli do mieszkania i wnieśli tam obciążające mnie materiały.

[s. 6] Na rewizję jechałem spokojny, bo nie miałem tam nawet ulotki sprzed stanu wojennego. Jakież było zaskoczenie, gdy jeden z 4 oficerów śledczych (w obecności prokuratora, Waldka i mojej [prok. A. Jackowska, Waldemar Chrostowski. Adwokaci Wende i de Virion, uważając, że nic się w czasie rewizji nie wydarzy, nie pojechali – red.]) przez 3 minuty nawyciągał stos obciążających materiałów.
Było tam ponad 15 tysięcy egzemplarzy nielegalnych pism. Gryps w języku francuskim, 60 egzemplarzy 14-stronicowego sprawozdania ks. Małkowskiego ze spotkania z ks. Prymasem, rzekomo wysłane do mnie z listem od Giedroycia z Paryża [Oczywiście, tak jak i pozostałe rzeczy zostały podrzucone, tak i sprawozdanie ks. Małkowskiego i list Giedroycia są falsyfikatami – red.], 36 naboi do pistoletu maszynowego, trotyl, dynamit z zapalnikiem i przewodem elektrycznym do detonacji, 4 duże gazy łzawiące, 60 matryc zagranicznych, 5 tub farby drukarskiej.
Pan jednak dał siłę. Przyjąłem to spokojnie. Zacząłem się śmiać i powiedziałem: „Panowie, przesadziliście". Do protokółu, który pisał por. Chyłkiewicz dałem adnotację. „Zwracam uwagę na fakt, że jeden z oficerów po wejściu do mieszkania kierował kroki bezpośrednio w miejsca, z których wyciągał obciążające mnie materiały, jakby wiedział, że one tam są".
Trzej inni oficerowie [jednym z nich był późniejszy współsprawca porwania i zamordowania księdza Jerzego, Leszek Pękała – red.] przeglądali
[s. 7] delikatnie książki. Widać było, że tylko jeden był wtajemniczony.
Później dowiedziałem się, że naprzeciwko, od paru miesięcy, zamieszkał esbek z dziennika TV. To wszystko musiało być u niego przygotowane. Innej możliwości nie widzę.

Przyjechała telewizja, pootwierano wszystkie szafki i lodówkę, aby sfilmować.
Dziwne, że nie zrobiono „kotła", ale klucze mi oddano do ręki. Opakowania wyrzucono do zsypu [chodzi o opakowania, w których znajdowały się wyżej wymienione materiały. Jest to kuriozum z punktu widzenia praktyki prowadzenia śledztwa. Opakowania te powinny znaleźć się na koronnym miejscu w materiale dowodowym. Powinno poddać się je ekspertyzie, by wykryć, kto w tych opakowaniach przyniósł ulotki, farby, amunicję itp., tym bardziej, że ksiądz Jerzy nie przyznawał się do winy. Opakowania jednak wyrzucono do zsypu: widocznie obawiano się, że odciski i ślady na opakowaniach zdemaskują prowokatorów z MSW – red.].

O godz. 20°° byłem w pałacu Mostowskich. W celi nr 6 kazano mi rozebrać się do naga. Milicjant przeprowadzający rewizję (nie miał więcej jak 20 lat), złapał się za głowę i powiedział: „że też to na mnie musiało przypaść".
Następnie zaprowadzono mnie do celi nr 23. Tam było 5 ludzi (podejrzanych o zabójstwo żony i wrzucenie do Wisły, współudział w morderstwie w Grodzisku Mazowieckim, zabicie 4 ludzi lokomotywą, nadużycia gospodarcze i jeden konfident).
Dostałem materac i 2 liche koce i położyłem się na podłodze. Współtowarzysze celi odnosili się do mnie z życzliwością, obsługa mundurowych MO również. Tu nie mam żadnych zastrzeżeń.

W celi mieliśmy jeszcze jednego mieszkańca, sympatycznego szczura, który przez lufcik wychodził po chleb.

13 XII [1983]
[s. 8] o godz. 14.00 zrobiono mi fotografię w trzech pozycjach. O 18°° wezwano do prokuratora.
W dużej sali konferencyjnej zastałem prokuratora (z przeszukania), mec. Wende i 2 śledczych. Przedstawiono mi zarzuty po przeszukaniu. Artykuły opiewające w sumie na 21 lat pozbawienia wolności + 10 lat z art. 194.
Do aktu oskarżenia dodałem swoje oświadczenie: „Fakt znalezienia się w moim mieszkaniu, w niewiadomy mi sposób, materiałów obciążających, uważam za prowokację w stosunku do społeczeństwa w celu wzniecenia niepokoju społecznego, wykorzystując w tym celu moją osobę, która od pewnego czasu przestała być osobą prywatną".
W czasie spotkania z prokuratorem żona mecenasa przyniosła mi jedzenie i 2 paczki papierosów. Ok. 19.30 wróciłem do celi. Jeszcze powiedziałem mecenasowi, że zaczyna się Msza św. którą miałem odprawiać, gdzie będzie ślubowanie trzeźwościowe robotników. Może moja nieobecność będzie powodem większej ilości ślubujących (ślubowało 1,5 tyś. ludzi).
Około 2100 milicjant (brat księdza) kazał zabrać wszystko z celi w przekonaniu, że przewożą mnie w inne miejsce.
Zaprowadzono do lekarza, ku jego i mojemu zdziwieniu.
[s. 9] Potem do tej samej celi gdzie byłem przesłuchiwany. Wracając do przesłuchań, zarówno w prokuraturze u prok. Jackowskiej jak i tu stwierdziłem: „Do winy się nie przyznaję. Odmawiam jakichkolwiek wyjaśnień".

W sali rozmowa z oficerem nie na temat. Za chwilę weszło 2 mecenasów z prokuratorem. Prokurator oświadczył: „Władza (nie prokuratura) podjęła decyzję o zwolnieniu księdza. Ale dalszy kierunek postępowania prokuratury jest uzależniony od tego, jaką postawę ksiądz przyjmie na przyszłość".
O 21.45 byłem wolny. Czy wolny?!!

Sprawa była aż tak ważna, że wiadomość o zwolnieniu podało polskie radio i TV. Ale to później. Na razie sprawy przyjemniejsze. Podjeżdżam pod kościół. Od drzwi do bramy ze świec ułożony krzyż i V na moją cześć. Ludzie pod plebanią. W oknie ks. Prałat, który przywitał mnie ze łzami w oczach. Pokój zastawiony kwiatami.
Na drugi dzień prasa podała wiadomość, że znaleziono obciążające mnie mocno materiały, w drugim mieszkaniu, o którym nie wiedziały ani władze kościelne, ani śledcze. Co za diabelska złośliwość.

18 XII [1983]
[s. 10] na Mszach św. księża odczytali w kościele moje oświadczenie [„W związku z dotyczącymi mnie wydarzeniami ostatnich dni i wobec podania do publicznej wiadomości informacji dotyczących przeszukania w moim mieszkaniu, nie mając innej możliwości wyjawienia prawdy, czuję się zobowiązany tą drogą poinformować wiernych, że: posiadam jedynie maleńkie mieszkanie ofiarowane mi przez ciotkę przed pięciu laty, o czym władze kościelne były poinformowane. W mieszkaniu tym znaleziono przedmioty, których pochodzenie jest mi całkowicie nieznane, a ich charakter w zestawieniu z moją, znaną obecnym, działalnością duszpasterską, wręcz absurdalny. Uważam to za prowokację" – red.] wyjaśniające sprawę mieszkania i znalezionych w nim przedmiotów.
Na drugi dzień pojechałem z kwiatami do Arcybiskupa Dąbrowskiego, podziękować mu za wstawiennictwo. Przyjął mnie serdecznie. W Kurii wydział katechetyczny przyjął [mnie] z kwiatami.

Wezwał mnie bp Romaniuk. Pojechałem do Seminarium i tam spotkałem przy furcie ks. Prymasa. Weszliśmy do pokoiku. To, co tu usłyszałem, przeszło moje najgorsze przeczucia.
To prawda, że ks. Prymas mógł być zdenerwowany, bo wiele kosztował Go list pisany do Jaruzelskiego w mojej sprawie. Ale zarzuty mi postawione, zwaliły mnie z nóg. SB na przesłuchaniu szanowało mnie bardziej. Nie jest to oskarżenie. Jest to ból, który uważam za łaskę Bożą, do lepszego oczyszczenia się i przyczynek do większych owoców mojej pracy. Nie wchodzę w szczegóły tej rozmowy.
Najbardziej zabolały zarzuty, że położyłem duszpasterstwo służby zdrowia, któremu przecież serce i duszę oddawałem od pięciu lat. W związku
[s. 11 ] z tym zarzutem napisałem list do moich przełożonych, ks. bpa Miziołka i ks. Króla, którzy na tym odcinku moją pracę znają doskonale.
Boże, jak wielkie doświadczenie mi dajesz, ale jednocześnie dajesz mi tyle sił i ludzkiej życzliwości. Jeszcze przed świętami wezwano Małgosię Z., szantażowano ją i zmuszano do współpracy. Wezwano Waldka. 22 XII, zrobiono rewizję u moich przyjaciół od lat z Anina, u Orygów. Ale czekano na Mszę św. za Ojczyznę.

25 XII [1983]
Pomimo świąt i padającego cały dzień deszczu ludzi przyszła rekordowa liczba - około 20 tyś. Mówiłem o pokoju, opierając się na orędziach Ojca św. i życzeniach kard. Wyszyńskiego. Nastrój prawdziwie świąteczny.
Na odpowiedź i zemstę nie trzeba było długo czekać. W pierwszy dzień po świętach Express Wieczorny, a na drugi dzień Żołnierz Wolności i prasa lokalna, a także radio i telewizja opublikowały paszkwil pt: „Garsoniera ob. Popiełuszki". Polemika z tym artykułem jest poniżej mojej godności.
[s. 12] Dzisiaj przyjechał zaniepokojony brat Józek. Zobaczył, jak wiele jest ludzkiej życzliwości i ile oburzenia na redakcję Expressu. Odjechał uspokojony.
Boże, dzięki Ci za ten czas rekolekcji, który mi ofiarowałeś. Za możliwość umocnienia się Tobą i większego jeszcze włączenia Ciebie w moje, nasze sprawy. Niech Imię Twoje będzie błogosławione.

Wczoraj miałem opłatek z ks. Prymasem dla Sł[użby| Zdrowia. Kościół Wizytek jeszcze tylu ludzi z tego środowiska nie widział. A ks. Bijak powiedział mi tylko: „Gratuluję sukcesu".
Dzisiaj przed obiadem o 12.10 poszedłem odmówić różaniec w kościele na chórze. Błogosławiona cisza. Nad amboną złoty krzyż. Od czasu do czasu wpadał promyk słońca i krzyż rozjaśniał się złotą, ciepłą poświatą. Potem następował mrok.
Boże, jak bardzo podobne jest ludzkie życie, szare, trudne, czasami ponure i byłoby często nie do zniesienia, gdyby nie promyki radości, Twojej obecności, znaku, że jesteś z nami, ciągle taki sam, dobry i kochający.

11 I [1984]
[s. 131 Dzisiaj o 18.30 w najstarszym kościele Warszawy [kościół Nawiedzenia NMP na Nowym Mieście – red.] będzie odprawiona Msza św. w mojej intencji.
Ostatnie dni były również pełne napięcia. Ale Bóg daje silę. Jak łatwo jest znosić przeciwności i przez nie się oczyszczać, gdy jest pewność, że z nami jest Bóg.
Na artykuł z Expressu, który został powielony w milionach egzemplarzy i odczytany w I i IV programie radia, odpowiedziałem pisemnie tylko ks. arcybiskupowi [patrz: „Praworządność" nr 5 (specjalny) – red.]. Zaskarżać o zniesławienie nie będę, bo uważam to za niegodne kapłana. Tak zresztą powiedziałem też ludziom w kościele.

Na 5 I miałem wezwanie na przesłuchanie. Ale wieczorem 4 I, ks. arcybiskup odwołał i potwierdził to rano 5 I, śledczy por. Chyłkiewicz. Od wołano w związku z rozmowami Prymasa z Jaruzelskim.
Przełożyli przesłuchanie na 12 I godz. 9°°, ale 10 I przyszedł por. Chyłkiewicz] i prosił, bym przyszedł tego dnia. Odmówiłem. Powiedziałem mu: „Pan wie i ja wiem, że cała ta sprawa ze mną to jedna wielka parodia". - „No tak", odpowiedział. „Porozmawiamy i dojdziemy do wspólnych konkluzji".

[s. 14] Jutro pójdę na przesłuchanie, ale oczywiście, rozmowy nie będzie żadnej.
Ciągle szarpią świadków. Znowu Małgosię Z. próbowano zabrać sprzed domu (jeden z nich - Kalinowski). Nie udało się, więc na drugi dzień przyjechali pod uczelnię. Dziewczyna spisała się dzielnie. Poprzedniego dnia usnęła z różańcem w ręku.
W TV podali, że zatrzymano Małgorzatę Z. i próbują połączyć jej sprawę ze mną. Wszystko inne mogą tylko akurat nie to. Przesłuchiwali też Mietka z Ursusa.
Wielką radością było spotkanie się z ks. Bonieckim z Watykanu. Bardzo serdecznie zainteresował się moimi sprawami po to, by zdać dokładnie relację Ojcu św. Był pełen uznania dla tekstów ze Mszy św. Większość z nich przeczytał.

Dzisiaj jadę do Zielonki na spotkanie z księżmi z grupy ks. Kalisiaka.
Po południu chcemy iść zabezpieczyć mieszkanie na Chłodnej. Władze sugerują Arcybiskupowi, że mieszkanie było kupione po protekcji. Bzdura.

[s. 15] W ubiegłym tygodniu odwiedziłem rodziców. Jest im ciężko. Widzę, że przeżywają wszystkie plotki. Muszę się więcej za nich modlić.
Wczoraj spotkałem się z mec. Andrzejewskim, zawieszonym w czynnościach adwokackich za odważne bronienie prawdy. Poprosiłem go na spotkanie z młodzieżą.

15 I [1984]
12 I, o godz. 9°° byłem już na Mostowie. Przesłuchanie trwało godzinę. Pytania następujące (byłem tam z mec. Wende)
1. Stan zdrowia - jak w aktach prokuratury.
2. Co ksiądz chciałby powiedzieć na temat swojej sprawy? - Nic.
3. Czy przyznaje się do winy - absolutnie nie.
4. Co na temat mieszkania - bo sprawa stała się głośna?- Głośna nie z mojej przyczyny. Nie widzę powodu do składania jakichkolwiek wyjaśnień w tym zakresie, bo to nie jest w zarzucie.
5. Co na temat ochrony na ul. Hozjusza ze strony osób cywilnych - nie będę składał wyjaśnień.
6. Czy ksiądz w ogóle nie będzie składał wyjaśnień? - Gene¬ralnie korzystam z przysługującego mi prawa nieskładania wyjaśnień. Przesłuchiwał por. Mieczysław Chyłkiewicz.

11 I [1984]
[s. 16] po południu byliśmy na Chłodnej. W szafie na buty były dwie duże koperty z 200 szt. A4 - ulotki. Wziąłem po jednej do akt mecenasowi, resztę portierka spaliła.
Teraz rozumiem, dlaczego śledczy tak bardzo chciał żebym przyszedł na przesłuchanie we wtorek.
Wczoraj założyliśmy alarm. W pawlaczu znaleźliśmy matryce z ulotkami i maszynopis „Sprawozdanie ze spotkania ks.ks. z Prymasem. Notatki sporządził ks. Jerzy Popiełuszko. Tekst autoryzował ks. Kantorski [Ks. Kantorski już 21 Xli był przesłuchiwany ws. ks. Popiełuszki. Pytano o to sfałszowane sprawozdanie ze spotkania księży z ks. Prymasem. Jest to o tyle interesujące, że w czasie „gruntownego" przeszukania mieszkania na Chłodnej takiego dokumentu nie znaleziono. Znalazł go sam ksiądz Jerzy dopiero w dniu 14 stycznia. Wniosek nasuwa się sam: świadomość jego istnienia mieli jedynie autorzy, a więc MSW – red.].
Jak bardzo szatańska perfidia. Skłócić ks. Prymasa ze mną. Do tego dzisiaj jeszcze w książkach znalazłem plik zdjęć przedstawiających ks. Prymasa jako internowanego w Białołęce. Nawet nie czuję do nich złości. Czuję tylko jakiś dziwny żal. Jak tak można, w tej samej Ojczyźnie, Czy to są jeszcze Polacy? Czy można tak się zaprzedać.

Jutro 16 I, znowu idę na przesłuchanie. Śledczy powiedział, że będę przesłuchiwany co tydzień. A więc po prostu metoda nękania. Ale Bóg Wszechmocny daje
[s. 17] mi siłę ducha. Psychicznie czuję się dobrze.
Ludzie są wspaniali. Ciągle nowe kwiaty. Ciągle listy mówiące o solidarności.
Na Mszy św. za mnie 11 I, kościół był nabity. Milicja obstawiła kościół wozami - nyskami. Ludzie skandowali: „Szczęść Boże".
Po przesłuchaniu wieczorem pełen kościół ludzi. Dzisiaj na 10°° - tak jest już przez ostatnich parę niedziel - ludzie nie mieszczą się w kościele.
Jutro chcę jechać do Zakopanego na parę dni wypoczynku. Będę mógł tam spokojnie przygotować Msze św. za Ojczyznę.

16 IV [1984]
Trudno pozbierać myśli, ciągle młynek psychiczny.
11 IV, byłem po raz 11-ty na przesłuchaniu. Tym razem tylko niecałe 2 godz. Kazałem przeczytać sobie artykuły zarzutów. Naliczył mi 38 lat. Potem kazałem zapisać, że na wszystkie zarzuty poza art. 194 odpowiedziałem 12/13 Xli 83 r. i teraz będę milczał. Na jeszcze jedno pytanie o nielegal¬ne pisma, kazałem zapisać: „Podejrzany milczy". Na tym się skończyło.
Na poprzednim przesłuchaniu 28 III cały pokój 210 był założony nielegalnymi pismami i tym wszystkim co mi [s. 18] podłożono w mieszkaniu na Chłodnej. Perfidia była tym gorsza, że czytając te ulotki okazało się, że wszystkie niemal były specjalnie nadrukowane pode mnie. W większości przewijało się moje nazwisko i nasz kościół.
Będąc w styczniu w Zakopanem przygotowałem kazanie o Traugutcie, jako wzorze człowieka, który zachował ludzką godność do końca. Tam też nastąpiła moja duchowa odnowa. Teraz więcej czasu poświęcam na modlitwę i duchowo czuję się o wiele silniejszy.
11 II, byłem na obiedzie u ks. bpa Kraszewskiego, który przekazał mi różaniec od Ojca św.
15 II, ks. Prymas wręczył mi książeczkę z błogosławieństwem. Na ostatnim przesłuchaniu [11 IV 84] milicja zachowywała się skandalicznie. Patrz list p. Grażyny z Legionowa do Komendanta KGMO [Chodzi o skargę Grażyny Brustman z 14 kwietnia 1984 na brutalne i obelżywe zachowanie się patrolu MO w stosunku do niej i do przypadkowych przechodniów. Odpis zachował się w papierach ks. Jerzego – red.].
8 V [1984]
[s. 19] Na przesłuchanie 12, w dn. 29 IV nie poszedłem, skorzystałem ze zwolnienia lekarskiego. Do dzisiaj nie mam wezwania.
W tym roku w Wielkim Tygodniu grób nasz ściągał tysiące ludzi. Trzeba było czekać ponad dwie godziny, żeby się dostać.
Drugi dzień świąt o 12°° Msza św. w mojej intencji. Ludzie stali na zewnątrz. Dobre kazanie powiedział ks. Prałat Domański. Po Mszy św. w dolnym kościele tylko z kwiatami „goryle" naliczyli 1100 osób [Drugi dzień świąt 23 IV - imieniny Jerzego. W dolnym kościele panował straszliwy ścisk, wszyscy chcieli złożyć ks. Jerzemu życzenia. Otrzymał wówczas piękne symboliczne podarki od Huty Warszawa, i FSO oraz od „Solidarnych goryli", jak powiedział przedstawiciel kościelnych służb porządkowych, wręczając prezent - stąd „goryle" – red.], wyczuwałem wiele życzliwo¬ści bardzo szczerej.

29 IV 11984], Msza św. za Ojczyznę. Na balkonie. Kopia sprzed 3 lat. Bp Kraszewski, Wajda, Pieńkowska, Walentynowicz. Sztandar Huty [W dniu 26 IV 1981 w kościele św. Stanisława Kostki odbyło się poświęcenie sztandaru „Solidarności" Huty Warszawa. Rodzicami chrzestnymi byli Alina Pieńkowska oraz Andrzej Wajda; obecna była Anna Walentynowicz, a Mszę św. celebrował ks. bp Kraszewski – red.]. A wszystko odżyło jak kiedyś.
Tylko ludzi więcej. Bp określił, że zaniżając jest 30 tys. Było to jakieś nasze zwycięstwo. Ludzie też tak to odczuli. Obecność bpa miała olbrzymie znaczenie.
l V [1984], o g. 10°° Msza św. za robotników. Ludzi niewiele mniej, niż na Mszy św. za Ojczyznę. Mówiłem o godności pracy ludzkiej.

Po Mszy św. milicja zablokowała wszystkie ulice, wstrzymała ruch autobusów i zaczęła polewać wodą. W tej sprawie złożyłem protest w Episkopacie [Do Sekretariatu Episkopatu Polski. Informacja. Dnia l maja po mszy świętej o godzinie 10°° odprawionej w Kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, wiernym uniemożliwiono spokojny powrót do domów. Zatrzymano ruch autobusów i tramwajów. Milicja zamknęła ulice wokół kościoła. W ten sposób milicja doprowadziła do gromadzenia się ludzi. Następnie ludzie ci zostali zaatakowani armatkami wodnymi. Strumienie wody docierały na teren kościoła. Działanie to więc nie było rozpraszaniem demonstracji, taka bowiem nie miała miejsca, lecz atakiem na wiernych wychodzących ze mszy świętej i usiłujących w spokoju wrócić do domów. Z należnym szacunkiem (-) ks. Jerzy Popiełuszko. Warszawa, dn. 2 maja 1984 r.].

[s. 20] 3 Maja ks. Prałat Bogucki wygłosił o 18°° piękne kazanie stawiając znak równości między Konstytucją 3 Maja i Solidarnością.
Żoliborz obstawiony przez milicję, ale ludzie rozeszli się spokojnie. Na Starówce polewali wodą.
Wczoraj 7 V, byłem z ks. Kanclerzem w Częstochowie w celu omówienia dnia modlitw Służby Zdrowia.
Wrócił z Rzymu Wojtek. Przekazał księdzu B(onieckiemu) wszystkie teksty Mszy św. za Ojczyznę. B(oniecki) bardzo się ucieszył. Powiedział, że bardzo dobrze stoimy w Watykanie i będzie mógł szybko to wydać.

8 VI [l984]
Za godzinę spotkanie z młodzieżą, ostatnie w tym roku akademickim.
Od 31 V, trwa proces zabójców Grzesia P(przemyka). Całe dowodzenie i sterowanie odbywa się w pokoju POP [Na podstawie zebranych informacji oraz materiału podsłuchowego (niestety na tyle skromnego, że nienadającego się do osobnej publikacji) możemy dodać, że chodzi o pokój 218a w warszawskim Sądzie Wojewódzkim na Lesznie. W pokoju tym codziennie podczas procesu o zabójstwo G. Przemyka, o godz. 8.15 odbywała się odprawa. Stale obecni byli w pokoju płk płk Bieniasz i Pawłowski. Stad bezpośrednim połączeniem telefonicznym przed procesem ustalali przebieg procesu z generałem (niestety nazwiska generała nie udało się nam ustalić). W jednej z rozmów telefonicznych z generałem padały i takie zdania: „Panie generale, ustaliliśmy, że Wysocki wróci do zeznań z listopada", „Soroko (prezes Sądu - przyp. red.] dobrze to przygotował, tłumek mały". Z tego też pokoju wydawano polecenia dla Sadu, prokuratora, służb porządkowych i tajniaków, np. płk Pawłowski do szefa ochrony: „Izolować Sadowską od tłumu". Jest Popiełuszko i Siła-Nowicki - zatrzymać - syna". Wszystkie cytaty za stenogramem podsłuchu – red.]. Mec. Siły-Nowickiego i mnie nie wpuszczono na rozprawę. „Panowie nie mają prawa wstępu".

Msza św. za Ojczyznę odbyła się jak zwykle. 25-26-27 byłem w Częstochowie na rekolekcjach Służby Zdrowia. O 24°° odprawiłem Mszę św. i wygłosiłem homilię.
Trudno pokazywać mi się publicznie, bo zaraz owacje, trzeba podpisywać obrazki, książki. Nie lubię tego.
Chciałbym być sam, móc w skupieniu pracować, a tu młyn od rana do wieczora.
[s. 21] Na Mszy św. za Ojczyznę odczytałem 7 punktów „Polak katolik wobec władzy i wyborów” [Polak katolik wobec państwa i wyborów (orędzie Episkopatu Polski z dnia 10 września 1946 r.): l. Kościół ma prawo i obowiązek pouczania wiernych o ich prawach i obowiązkach wobec państwa. 2. Katolicy jako członkowie społeczności państwowej mają prawo wypowiadania swych przekonań politycznych. 3. Katolicy nie mogą należeć do organizacji ani do partii, których zasady są sprzeczne z nauką chrześcijańską lub których czyny i działalność zmierzają do podważenia etyki chrześcijańskiej. 4. Po władzę mogą sięgnąć tylko ludzie moralni, tzn. tacy, którzy rozumieją istotę dobra wspólnego obywateli. 5. Kościół nie wdaje się w partyjno-polityczne dyskusje, tylko podaje zasady moralno-religijne, według których katolicy powinni sami wyrobić swoje sumienie wyborcze. 6. Katolicy mogą głosować tylko na takie osoby, listy i programy wyborcze, które nie sprzeciwiają się katolickiej nauce i moralności. 7. Katolicy nie mogą oddawać swoich głosów na kandydatów takich list, których programy albo metody rządzenia są wrogie zdrowemu rozsądkowi, dobru narodu i państwa, moralności chrześcijańskiej i światopoglądowi katolickiemu – red.]. Poszło w świat i chyba przynosi pozytywne efekty.

Musiało to ich zaboleć, bo w tym tygodniu ukazał się artykuł we wszystkich dziennikach całego kraju i jako wiadomość dziennika radiowego przez cały dzień, że „poglądy ks. Popiełuszki są jego prywatnymi poglądami". Dwa razy nie byłem na przesłuchaniu. Raz ze względu na stan zdrowia, drugi raz z powodu wyjazdu do Częstochowy. Na 12 VI mam piętnaste z kolei wezwanie. Zastanawiam się, czy pójść, czy znowu zrobić unik. Jest bowiem niebezpieczeństwo zamknięcia mnie przed wyborami.
W końcowym stadium jest przygotowanie do druku książki „Bóg i Ojczyzna". Będzie to chyba rzecz, która przyniesie owoce [wyszła po śmierci księdza Jerzego w nakładzie 500 egz. – red.].

3 VI, byłem w Choszczówce na przyjęciu w związku ze święceniami kapłańskimi ciotecznego brata. Poznałem tam ciekawych i życzliwych ludzi.

26 VI [1984]
g. 17.51 Jestem chwilę sam, przy nogach Tajniaczek. Dzisiaj byłem 2,5 g. w pałacu na przesłuchaniu. Nie było por. Chyłkiewicza, a ten drugi mi się nie przedstawił [Na podstawie relacji księdza Jerzego z przesłuchań oraz późniejszego przebiegu wypadków przypuszczać można, że tym przysłuchującym był płk L Wolski z SUSW, początkowo zatrzymany wraz z mordercami księdza, a potem jeden z istotnych świadków w procesie toruńskim – red.] .
Czekając pół godz. na korytarzu, podszedł por. Larek, opiekun wieloletni od pierwszej mojej parafii. Powiedziałem mu, że myślałem, iż po skończeniu studiów (robił je zaocznie) zmienił instytucję na lepszą. Dał wymijającą odpowiedź. Zapraszał do rozmowy bez świadków, ale powiedziałem mu, że nie znajdziemy tematu.
[s. 22] Przesłuchanie trwało niecałe dwie godziny. Pytania przeplatały się między sposobem nabycia mieszkania a pracą w parafii. Pytał o oświadczenie w sprawie mieszkania jakie odczytałem w parafii 28 XII 83 [nie 28 XII lecz 18 XII, o czym zresztą wcześniej wspomina – red.]. Ujawnił zeznania świadków: Darkowskiego z Anina z ul. Pazińskiego, Waldka Chrostowskiego i Piotra Piotrowskiego z FSO. Pytał o wykłady w dolnym kościele dla robotników.

Na wstępie zastrzegłem, że generalnie korzystam z przysługującego prawa nieskładania wyjaśnień. I tak odpowiadałem do końca. Na pytanie o kazanie z 27 maja br. i punkty „Polak katolik wobec państwa i wyborów", odpowiedziałem, że to wybiega czasowo poza przedstawione mi 12/13 XII 83 zarzuty.
Wyjątkowo dużo ludzi z kwiatami żegnało mnie przed kościołem i witało przy komendzie.
24 VI, kolejna, 30. Msza św. za Ojczyznę. Mówiłem o sprawiedliwości. Ludzi jak zawsze. 7 księży koncelebrowało Mszę św. (ks. Jancarz z Mistrzejowic, ks. z Lichenia, z USA, z Ostrowi Maz.[owieckiejl, ks. Gadomski i dwóch z Warszawy).
Po Mszy św. poprosiłem ludzi, aby podali swoje reflek¬sje na temat Mszy św. - już dzisiaj otrzymałem około 100 listów. Odczytałem również informacje o ostatnich licznych anonimach. Widziałem płynące łzy z oczu ludzi. Po Mszy św. długo tłum skandował „Szczęść Boże".
25 VI, g. 9.00 - pojechałem do Gdańska z ks. Jancarzem.


Żródlo: O. Gabriel Bartoszewski OFMCap., Zapiski. Listy i wywiady ks. Jerzego Popieluszki 1967-1984, Warszawa 2009.