Ks. Piotr Marchewka MIC, Święte, słabe naczynie. O bł. ks. Jerzym Popiełuszce

Życie ks. Popiełuszki było przygotowaniem do „nowego imienia”, które nosili chrześcijanie pierwszych wieków – „nosiciele Chrystusa”. Nie zabiegał on o męczeńskie odejście z tego świata, lecz kiedy nadeszła śmierć, przyjął ją.

Rozważanie o świętości ks. Jerzego Popiełuszki jest o tyle trudne, że odnosi się do kogoś, kogo znaliśmy, kto był kształtowany przez te same okoliczności historyczne, polityczne, religijne - jak wielu z nas. Ksiądz Jerzy był jednym z nas, a został święty. Coś wspaniałego, niezwykłego. Bóg wybrał go, by na drodze powołania kapłańskiego osiągnął doskonałość. To Pan reżyserował jego życie, a on Mu je oddał. Ksiądz Jerzy potrafił gromadzić tysiące wiernych nie przy sobie, lecz przy Chrystusie, formować ich w duchu Ewangelii, modlić się o ich wolność i respektowanie praw.
Urodził się 14 września 1947 na Białostocczyźnie w miejscowości Okopy. Niemal codziennie, kiedy był już chłopcem, wędrował 5 km do kościoła parafialnego w Suchowoli, by uczestniczyć we Mszy św., by się modlić. Klimat domu rodzinnego przyczynił się niewątpliwie do jego duchowej formacji. Rodzina stała się pierwszym „seminarium duchownym" młodego chłopca, potem ministranta.
Formacja kapłańska - po części w jednostce wojskowej w Bartoszycach - to okres szczególnego świadectwa wierności Bogu. Posługa kapłańska ks. Jerzego w trudnym czasie totalitaryzmu komunistycznego to również okres niesienia pomocy drugiemu człowiekowi, posługi, dawania siebie bez oczekiwania czegokolwiek w zamian.
Świętość tego kapłana wypływała ze zbawczego krzyża Chrystusa. Z dnia na dzień ks. Jerzy uświadamiał sobie, że jest słabym naczyniem, które może być ostatecznie ocalone tylko przez Boga.

Dokonał niezwykłego wysiłku, aby sprostać zadaniom, jakie przed nim stawały. Nie zamykał swego kapłaństwa w kościele, ale niósł je tam, gdzie wiodło go serce i ewangeliczne wyczucie. Próbował być wiernym towarzyszem i naśladowcą Chrystusa. Dziś możemy stwierdzić, że życie ks. Popiełuszki było przygotowaniem do „nowego imienia", które nosili chrześcijanie pierwszych wieków -„nosiciele Chrystusa". Nie zabiegał on o męczeńskie odejście z tego świata, lecz kiedy nadeszła śmierć, przyjął ją. Jego męczeństwo było powtórzeniem i udziałem w męce samego Chrystusa, najdoskonalszym naśladowaniem Jego życia i działań, a przez to rozsławianiem na cały świat dobroci i miłości samego Stwórcy.

W jaki sposób winniśmy czerpać ze wzoru świętości pozostawionego przez ks. Popiełuszkę? Czynił to, co było świadectwem. Stawał w obronie pokrzywdzo¬nych, niesłusznie oskarżonych, pozbawionych należnych im praw. Głosił potęgę Bożego miłosierdzia i przebaczenia, uczył zło dobrem zwyciężać. W obronie wiary stawiał na odwagę, męstwo, prawdę i honor. Jego świętość, uwidaczniała się w zwyczajności, prostocie życia, łagodnym usposobieniu, otwarciu na potrzeby i utrapienia innych ludzi.
Oto wezwanie dla nas! Tam, gdzie dziś postawił nas Bóg, potrzebujemy pójść drogą takich cnót, jakie realizował nowy Błogosławiony Kościoła w Polsce. Jest to realne. To droga osiągnięcia chwały nieba, która na nas czeka.
Niech świadectwo bł. ks. Jerzego Popiełuszki - dane nam w naszych trudnych czasach - zmobilizuje nas do codziennych zmagań o świętość, o dawanie świadectwa ewangelicznego życia tam, gdzie żyjemy.


Ks. Piotr Marchewka MIC, Święte, słabe naczynie. O bł. ks. Jerzym Popiełuszce. W: Z Niepokalaną, jesień 3 (63) 2010, s. 16-17.