Zapiski ks. Jerzego - Notes brązowy

1. Notes brązowy

27 VII [19]78 r. godz. 22.45 czasu miejscowego

[s. 1] Dopiero teraz zdobyłem się na zanotowanie paru zdań, żeby wszystko z pamięci nie wyleciało. Wczoraj przekroczyłem granicę austriacką. Bałagan taki w samochodzie, że Czesi zaglądali nawet pod siedzenie. W mieście czuję się lepiej samochodem niż pieszo. Dziś o 7-ej miałem być w zakładzie, więc spałem na ulicy niezbyt wygodnie. Teraz trochę lepiej przygotowałem łoże. Miałem jechać dalej, ale zrezygnowałem i pojadę jutro raniutko.
Podoba mi się Wiedeń, stare miasto. Dzisiaj stoję niedaleko Opery. Bardzo bolały nogi, więc przesiedziałem na krawężniku i posłuchałem rzępolenia grupy folkloru amerykańskiego, i tak siedząc, zrobiło mi się strasznie smutno. Ludzie chodzą gromadami, a ja sam. Jestem w centrum miasta koło katedry św. Stefana. Wypiłem kawę i szklankę zwykłej wody, zapła-
[s. 2] ciłem 22 szylingi, prawie 2 dolary i poszedłem do kina. Było z 15 osób. Film o nie chodzącym chłopcu, nawet dobry. Kładę się spać, nie wiem jak jutro wyjadę z miasta.

28 VII [l978] 19.30
Ciężki był dzisiejszy dzień. Wyjechałem o 4.30 z Wiednia, po dwu godzinach okazało się, że wyjechałem w przeciwną stronę, aniżeli chciałem. O godz. 9.30 dopiero byłem na właściwej drodze. Ale to, co było potem nagrodziło mój trud. Tak pięknych widoków jeszcze nie miałem, no wiadomo Alpy, zakręty 180°, serpentyny, pod górę, tylko na 2 biegu. Samochód ustawał i ja też. W końcu zdrzemnąłem się pół godziny w okropnym słońcu.
Mariazell to miasteczko w stylu naszego Zakopanego. O godz. 17.00 zdecydowałem się pojechać na pobliski biwak, bo na przestrzeni 100 kilometrów nic nie ma. Wziąłem prysznic. Odświeżyłem się
[s. 3] i idę spać. Jeść mi się nie chce, ale nudzi mnie chyba to mleko zimne, które sobie dawniej kupiłem. Kamping nad cudownym jeziorkiem, otoczonym ze wszystkich stron górami bardzo wysokimi. Idealna cisza. Jutro chyba jeszcze nie przekroczę granicy.

29 VII [l978] 22.05
Już jestem w łóżku. Po tygodniowej tułaczce wypadało żebym sobie zafundował spanie w hotelu „Słoń". I dobrze bo deszcz zaczyna padać. Dzisiaj nie myślałem, że znajdę się aż w Lubljanie 150 km od granicy austriackiej. Prawdę mówiąc, to prawie cały dzień jechałem. Po austriackiej stronie było tak cudownie, że się nie da opisać. Słyszałem dzwoneczki oryginalne pasących się w Alpach owiec. Były karkołomne zjazdy. Nuciłem przez cały czas piosenkę „w Tyrolu", ponieważ przez Tyrol przejeżdżałem.
[4] W Graz policjant kazał mi zjechać na prawo, chyba za wjechanie na żółtym świetle. Pojechałem dalej, udało się. Tu też zatrzymywali mnie autostopowicze z Polski, ale oczywiście pojechałem dalej sam, bo przecież nikt w pojedynkę się nie wybierze za granicę, a ja mogłem zabrać tylko jedną osobę.
Na granicy było parę razy więcej wozów jak w Cieszynie, ale przejechałem przez 20 min. Upał. Samochód puściłem ze sprzęgła i cofając się potłukłem lampę Niemcowi. Okazało się, że to Jugosłowianin mieszkający w Niemczech, ale żona chyba prawdziwa Niemka, bo zameldowała celnikowi.
Skończyło się wszystko na tym, że dałem im „wyborową" i obiecaliśmy napisać kartki do siebie. Jutro rano odprawię Mszę św. i pojadę dalej do Rjeki i już nad Morze Adriatyckie.

30 VII [l978] g. 21.00
[s. 5] Minęła niedziela. Z Lubljany dojechałem na 12°° do Rjeki, a właściwie zatrzymałem się parę kilometrów przed i już morze cudowne między górami. Zjadłem pierwsze winogrona o smaku czerwonych porzeczek.
O 15°° zachmurzyło się i zaczął padać deszcz. Myślałem, że pojadę aż do wieczora, a gdy będzie słońce zatrzymam się na dłużej. Ale po przejechaniu kilometra tak zmorzył mnie sen, że zatrzymałem się i nie wiem kiedy zasnąłem. Spałem do 18°°- Obok rozgrywano mecz piłki wodnej, pierwszy raz zobaczyłem to z bliska. Po przejechaniu Rjeki zatrzymałem się przy knajpce pod drzewami, zjadłem po raz pierwszy od tygodnia coś gotowanego, porcję makaronu z gulaszem. Na szczęście z żołądkiem jest dobrze. Jechać w noc nie sposób. Droga wąska, zakręty nad samą
[s. 6] przepaścią w morze, bez żadnej bariery, 100-200 m. Pojadę dopiero rano.

2 VIII [1978] g. 14.00
Stoję nad przepaścią, ale mam odrobinę cienia. Byłem ze 3 godziny na słońcu, ale to nie do wytrzymania. Ostatnie dwa dni jeździłem dość dużo i wieczorem byłem zmęczony. Najstraszniejszy odcinek był z Rjeki do Starigradu. Tego nie da się opisać, to trzeba zobaczyć. Ale bezpieczniej jest jechać w stronę Austrii, bo wtedy po prawej stronie są skały, a nie przepaść.
Trochę za mocno się spaliłem i będę leczył plecy i nogi. Na campingach zawsze się dziwią, że jadę sam. W Sebeniku spałem przy słonecznych hotelach w samochodzie
[s. 7] i zapłaciłem 79 dinarów. Owoce są świeże i patrzę, że chleb mam sprzed tygodnia, a prawdę mówiąc, to ja poza owocami prawie nic nie jem. Jeżeli skóra nie zejdzie, to może dość ładnie się opalę. Wczoraj nie opalałem się, ponieważ bolały plecy. Dzisiaj pojadę za dwie godziny, odpocznę w Dubrowniku i pojadę dalej.

5 VIII[1978]
Dubrownik mnie nie zachwycił i po trzech godzinach pojechałem dalej. Ładne to miasto, ale z daleka. Już się opaliłem co nieco. Święty Stefan jest cudowny, ale też obejrzałem z góry. W stronę Titogradu1 rozpoczęły się niesamowite podjazdy i zjazdy. Titigrad (pierwotna nazwa: Podgorica, potem z polecenia Josipa Broz Tito zmieniona na Titograd. Od 1992 r. miasto, stolica Czarnogóry, wróciło do swej pierwotnej nazwy), niewielkie miasto, tu już napisy są po rosyjsku. Po 2 godzinach opuściłem Titograd i jeszcze wczoraj aż do 2130 przejechałem 170 km przez 39 tuneli. Coś niesamowitego. Spałem
[s. 8] na parkingu i dzisiaj jadę do Scopje. W nocy zmarzłem.
Więcej do Scopje już nie pojadę. Wszystkie napisy po rosyjsku. Zupełnie jak w Rosji. Slamsy? Same meczety i chyba ze dwie cerkwie, nie spotkałem kościoła. Placu Campingowego szukałem ze 3 godziny. Jestem jedynym Polakiem. Dzisiaj chodziłem jak prawdziwy turysta, oberwaniec. Popijałem piwo i kupowałem ciągle owoce do jedzenia. Jutro jadę do Sofii. Tam było chyba jeszcze gorzej.
[s. 9] W Sofii upał. Kolegi nie zastałem, a tylko jego mamę. Odwiedzę go w drodze powrotnej z Sofii do Nesebyru 45 km, 10 km przed zabrakło benzyny i musiałem spać w „śliwcu" bo stacje zamknięte. Dziadostwo.
Nesebyr ładny. Stare miasteczko na półwyspie. Tu przesiedziałem parę dni na plaży, odpoczywałem. Rano dzisiaj byłem w Warnie, a jutro rano pojadę do Sofii. Mała tu kultura. Gorzej jak u nas. Będę wracał przez Jugosławię i Austrię. Nikogo tu nie ma tak samotnego jak ja.

14 VIII [1978] godz. 7°°
[s. 10] Już blisko do granicy Jugosławii. Ponieważ mam parę foryntów, pojadę przez Węgry do Austrii. Cieszę się, że już wracam. Wczoraj z Willy poszliśmy do znajomego popa. Szalenie sympatyczny człowiek. Piliśmy wódkę z winem. Do samochodu dał 4 butelki, płytę, kawę i zaproszenie serdeczne na zimę.
godz. 16.°° czasu miejscowego. Belgrad. Postawiłem auto tam, gdzie nie można i pierwsze kroki do restauracji, jestem strasznie głodny i zmęczony. Po zjedzeniu pójdę trochę zwiedzić miasto, może coś kupię i jutro pojadę do Węgier. Po obiedzie pospałem trochę na słońcu, bo już wypocząłem
[...], a potem podwiozłem chłopa, sprzedałem mu budzik i maszynkę do golenia za 400 dynarów.
[s. 11] Zjadłem porządnie, kupiłem parę płyt i kartek i poszedłem jak głupi na film o 21.00. Teraz w Warszawie jest po północy. Już chyba w Warszawie na tym filmie byłem. Usnąłem na koniec, obudziłem się spocony pod koniec.

19 VII [l978] g. 9.30
Dobrze, że to już koniec. Z braku witamin dostałem obrzęku ust i języka. Byłem o 8°° w Cieszynie na przejściu granicznym, kolejka. Kolejka samochodów, minimum 5-6 km. Czegoś podobnego jeszcze nie widziałem. Zrezygnowałem z czekania, bo wątpię, czy przed nocą doczekałbym się kolejki i pojechałem do Chałupek na Orawę. Stoję pół godziny w kolejce i nie wiem wcale, jak długa jest kolejka.
[s. 12] W Belgradzie byłem tylko noc, bardzo ładne i w stylu amerykańskim miasto. Do Budapesztu pojechałem bez problemu. Spotkałem się ze znajomymi, którzy poratowali mnie 200 $ i butelką wina. Cudowny w nocy jest rybacki bastion. Położyłem się spać o 5°° a o 7 °° pojechałem do Sopronu. Każdy dom to wielka historia. Cały wieczór piliśmy. Wykąpałem się i po 2 godz. spania pojechałem do Wiednia. Tu zimno i deszcz. Łaziłem bez celu i wydawałem pieniądze.
O godz. 15°° przestał padać deszcz. Ciśnienie spadło i spałem w aucie do 21.00. Obudziwszy się znalazłem za wycieraczką mandat z policji. Ponieważ nie było policjanta w pobliżu, pojechałem sobie. Jadąc bez przerwy, dopiero o 8°° znalazłem się poza Wiedniem i to po tej stronie, gdzie chciałem.
]s. 13] O 14°° byłem w Brnie bez problemu. Spotkałem znajomych z Jugosławii, 2 małżeństwa. Ugościli mnie, jak mogli najlepiej. Kiedy się dowiedzieli, kim jestem, radość ich wzmogła się. Nie puścili mnie jechać nocą. O 3°° wstaliśmy, wsiedli w auto i wyprowadzili mnie aż poza miasto. W Olomoc (Ołomuńcu) zgubiłem drogę E7 i podwiozłem starszego pana, który się okazał architektem obiektów sakralnych, zapraszał mnie do siebie i do syna, który pracuje w muzeum techniki w Pradze.




Żródlo: O. Gabriel Bartoszewski OFMCap., Zapiski. Listy i wywiady ks. Jerzego Popieluszki 1967-1984, Warszawa 2009.