Nieznane kazanie (3) - z 9.09.1984 r. - kościół św. Stanisława Kostki w Warszawie

Czytania biblijne dzisiejszej niedzieli każą nam zagłębić się w przykazanie miłości bliźniego i nakazują stwierdzić, że miłość zabrania obojętności wobec złego postępowania drugiego człowieka.

Sprawa, która niewątpliwie wynika z miłości bliźniego, aktualna na dzisiaj, na wrzesień, na początek roku szkolnego, to sprawa szkoły i chrześcijańskiego wychowania dzieci i młodzieży.

W narodzie polskim wychowanie chrześcijańskie związało się z dziejami Ojczyzny i wywierało swój wpływ niemal na wszystkie dziedziny życia. W dzisiejszym wychowaniu nie wolno odrywać się od tego, co stanowiło polskość na przestrzeni tysiąca lat. Nikomu nie wolno tego przekreślać ani zniekształcać, bo chrześcijański system wychowania oparty na Chrystusie i Jego Ewangelii zdawał dobry egzamin w najtrudniejszych dziejach Ojczyzny.

Czasy po II wojnie światowej to jedno wielkie pasmo walki o monopol wychowania ateistycznego, wychowania bez Boga, wyrywania Boga z serc dzieci i młodzieży. Katolickie społeczeństwo Polski zdaje sobie przynajmniej w części sprawę ze strat i szkód moralnych, jakie ponosiło i ponosi w wyniku narzucania ludziom wierzącym programu religii ateistycznej. Zresztą, skutki tego wychowania odczuwamy często sami na co dzień. Szkoła, która bierze udział w procesie wychowania, powinna być w swojej pracy zależna przede wszystkim od rodziców, bo to są dzieci rodziców. Państwo dzieci nie urodziło, tylko matki. I dlatego szkoła nie może niszczyć w dziecięcych duszach tych wartości, które wszczepiała [w nie] rodzina.

Mówił zmarły Prymas [Wyszyński] w ostrych słowach, że „szkoła jest narodowa i należy do narodu, do rodziny i społeczeństwa, a nie do takiej czy innej partii, sekty czy ugrupowania, zajmującego się niechlubnym, a nawet szkodliwym i wrogim dla narodu i państwa dziełem wyrywania wiary z serc dzieci i młodzieży…”. Pomimo więc upaństwowienia, szkoła ma służyć rodzinie i narodowi. Musi dawać dzieciom i młodzieży miłość do Ojczyzny i kultury rodzimej, sięgającej w daleką, ponad tysiącletnią przeszłość, a nie wszelkimi sposobami podkreślać, że tylko ostatnie 40 lat jest dobrodziejstwem dla narodu, gdy naród w swej większości, tych dobrodziejstw dostrzec jakoś nie może.


Szkoła musi liczyć się z narodem, jego wymaganiami, jego kulturą i religią. Gdy państwo nie dba o taką właśnie szkołę, wtedy większy obowiązek spoczywa na rodzicach, na nauczycielach i oczywiście na dzieciach i młodzieży.

Nauczyciel musi być dla ucznia przede wszystkim przyjacielem, który mówi prawdę, musi być nauczycielem prawdomównym, który nie służy władzy, ale swoim talentem i autorytetem służy dzieciom i młodzieży.

Nauczyciele muszą pamiętać, że wychowują młode pokolenie dla Ojczyzny, która sięga swoimi korzeniami w daleką chlubną przeszłość, a nie dla takich czy innych ustrojów bez przyszłości, które się zmieniają. Nauczyciele nie mogą mieć na uwadze tylko tego, co służy „na dzisiaj”, ale [to], co ma służyć dla następnych pokoleń.

Nie mówić dzisiaj o wychowaniu religijnym dzieci i młodzieży poprzez katechizację, o znaczeniu katechizacji dla chrześcijan, bo to jest chyba tak oczywiste, że zbędne są słowa, jeżeli ktoś myśli o wychowaniu dzieci do pełnego człowieczeństwa.

Druga sprawa, która również wynika z miłości bliźniego, ze względu na dobro drugiego człowieka, jak i ze względu na zło, którego się dopuszcza, a którego to [my] mamy obowiązek upominać, to sprawa ostatniego tygodnia. Może mi tu ktoś zarzucać [ingerencję w] politykę, ale w kraju, gdzie polityka bezkarnie usiłuje wejść w każdą dziedzinę życia społecznego, tym bardziej trzeba patrzeć na niektóre sprawy szczególnie od strony moralnej.

Problem jest wielce niepokojący, chodzi bowiem o ostatnią wypowiedź pana rzecznika na konferencji prasowej, który stwierdza:

„…Niektórzy eksperci – specjaliści prawa karnego – proponują rozważenie również możliwości wprowadzenia do kodeksu karnego nowych kar: kary samoistnego pozbawienia praw publicznych i kary wydalenia z Polski na określony wyrokiem czas, [dla] takich osób, którym udowodnione zostało poważne przestępstwo przeciwko państwu, wynikające z uporczywego nierespektowania naszych konstytucyjnych zasad ustrojowych. Eksperci, którzy zmierzają do dyskutowania projektu, wskazują, że banicja nie jest kategorią prawną obcą niektórym systemom prawnym świata kapitalistycznego” („Życie Warszawy”, 5.09.84, s. 2).

Pomijam fakt, że władza w Polsce w swoim posunięciu prawnym cofnęłaby się do wczesnego średniowiecza; pomijam fakt, że od kiedy to system prawny kapitalizmu staje się wzorcem do naśladowania dla kraju o „postępowym i humanitarnym” ustroju. Ale samo zrodzenie się takiego pomysłu w głowach Polaków jest zbrodnią, zbrodnią przeciwko narodowi.

Bo przecież pan rzecznik nie miał na myśli pospolitych, kryminalnych przestępców, ale najlepszych synów Ojczyzny, którzy odważnie przeciwstawiają się niszczeniu ducha narodowego. Pan rzecznik stwierdza dalej, cytuję:
„pewne kraje położone na innych niż Europa kontynentach gotowe są przyjmować na ustalonych warunkach osoby, które byłyby ewentualnie wydalane z Polski” („ŻW” – jw.).

Może warto, żeby ci, którym przychodzą do głowy takie pomysły, sami sprawdzili swoje więzi z Ojczyzną, swój patriotyzm. A może… naród nie miałby nic przeciwko temu, żeby właśnie oni wybrali się na banicję, niekoniecznie poza kraje europejskie.

Ojciec Święty wołał podczas stanu wojennego: „W Polsce nie może brakować miejsca dla Polaków! Każdy człowiek ma prawo do swojej Ojczyzny – nikt nie może być skazywany na emigrację”. Nikt więc nie ma prawa pozbawiać kogokolwiek Ojczyzny, w której ktoś [żyje] od pokoleń.

Te dwie trudne, a jednocześnie bardzo ważne sprawy, polećmy Bogu w naszej modlitwie i weźmy pod rozwagę na najbliższy tydzień. Amen.