Nieznane kazanie (1) - z 13.08.1984 r., kościół św. Brygidy w Gdańsku

Drodzy Bracia Stoczniowcy, szczególnie bliscy memu sercu przez jedność ideałów z hutnikami warszawskimi.

Śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu, wbrew założeniom tych, którzy na śmierć Go skazali, nie była klęską – ale zwycięstwem.

Krew Chrystusa przelana na krzyżu stała się źródłem Zbawienia. Otworzyła ludzkości powrót do domu Ojca w Królestwie Niebieskim, Królestwie Prawdy, Miłości, Sprawiedliwości i Pokoju.

Obowiązek budowania Królestwa na takich właśnie zasadach Jezus Chrystus nałożył na wszystkich, którzy zawarli z Nim przymierze poprzez sakrament chrztu świętego.

Naród Polski, od ponad tysiąca lat zjednoczony z Chrystusem i Jego nauką zawsze był wierny Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie. Hasło: „Bóg i Ojczyzna” było nierozdzielnym elementem dziejów naszego Narodu. Zawsze potrafił Polski Lud ofiarę życia łączyć z ofiarą Chrystusa, aby dzięki temu zjednoczeniu nic nie zginęło, ale by wszystko stawało się odżywczą substancją dla przyszłych pokoleń.

Wielkie były cierpienia Polskiego Narodu i wiele krwi przelano w jego dziejach. Zwłaszcza w czasie ostatnich dwustu lat, w czasie zaborów, różnych powstań i zrywów narodowych. Wielkie były cierpienia w czasie II wojny światowej, a zwłaszcza w powstaniu warszawskim. Wielką ofiarę cierpienia, a także i krwi złożył nasz Naród i po II wojnie światowej. Ofiarę tym większą, że dokonywała się ona rękami braci, których ta sama ziemia, Matka – Polska, wykarmiła.

Nie chcemy dzisiaj tych spraw rozpatrywać szczegółowo, bo nie o to chodzi, a poza tym wielu z was zna te problemy ostatnich czterdziestu lat lepiej ode mnie. Jedno trzeba stwierdzić i mocno to sobie uświadomić, że na cierpieniach najlepszych synów Polski Podziemnej i Armii Krajowej, na więzieniu śp. Kardynała Wyszyńskiego, na cierpieniach robotników Wielkopolski roku 1956, na bolesnym doświadczeniu młodzieży roku 1968, na tragicznym grudniu 1970, przed którym w pokorze chylimy czoła, na haniebnych wyrokach robotników Ursusa i Radomia z 1976 r. – wyrósł kolejny zryw ludzi zjednoczonych we wspólnej trosce o dom Ojczysty w roku 1980 – wyrosła „Solidarność”, która wykazała, że Naród zjednoczony z Bogiem i braćmi zdolny jest wiele dokonać.

Wyrosła „Solidarność”, która bardziej niż o chleb powszedni wołała o Prawdę, Sprawiedliwość, o godność człowieka i godność ludzkiej pracy. Bardziej niż o chleb powszedni „Solidarność” wołała o godność człowieka. Trzeba dzisiaj bardzo dużo mówić o wysokiej godności człowieka, aby zrozumieć, że człowiek przerasta wszystko, co może istnieć na świecie, prócz Boga. Przerasta mądrość całego świata.

Zachować godność człowieka to pozostać wewnętrznie wolnym, wolnym nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia. Pozostać sobą, żyć w Prawdzie – to jakieś minimum, aby nie zamazać w sobie obrazu dziecka Bożego.

„Kariera każdego człowieka na ziemi – mówił zmarły Prymas [Wyszyński] – zaczyna się w pielusze, choćby dziś nosił mundur ambasadora lub generała, i w pieluszce nieco większej się skończy”. Dlatego nie wystarczy urodzić się człowiekiem. Trzeba jeszcze być człowiekiem.

Zachować godność, to być sobą w każdej sytuacji życiowej; to stać przy Prawdzie, choćby miała nas ona wiele kosztować. Bo prawda wypowiadana w słowach kosztuje. Tylko za plewy się nie płaci. Za pszeniczne ziarno prawdy trzeba często zapłacić.

Prawdy nigdy nie wolno zdradzić. Mówił poeta Novalis, że „człowiek opiera się na prawdzie. Jeśli zdradza prawdę, zdradza siebie”. Kłamstwo poniża ludzką godność i zawsze było cechą niewolników, cechą ludzi małych. A Ojciec Święty w lutym ubiegłego roku wołał: „Nie jesteś niewolnikiem. Nie wolno ci być niewolnikiem. Jesteś synem…”.

Zachować godność to żyć w zgodzie z sumieniem. To budować i kształtować w sobie sumienie prawe. To dbać o sumienie narodowe, bo wiemy, że gdy sumienie zawodziło, dochodziło do wielkich nieszczęść w naszej historii. Jednak gdy sumienie narodowe zaczynało się budzić, ożywiać się poczuciem odpowiedzialności za dom ojczysty, wtedy następowało odrodzenie Narodu. Tak było w czasie zrywów powstańczych, tak było i w czasie „Solidarności”. Obudziło się sumienie milionów ludzi zatroskanych o dobro domu ojczystego.

Zachować godność człowieka to żyć bez zakłamania. Mówił przed laty Prymas Tysiąclecia: „Iluż to w Polsce jest takich ludzi, którzy udawali ateistów, z obawy, lęku czy trwogi. To jest ciężkie okaleczenie psychiki ludzkiej i to później wydaje swoje owoce, rzutuje na przyszłość…”.

„Solidarność” umożliwiła zrzucenie maski obłudy i pod tym względem.

Mówiąc o godności człowieka, gwoli sprawiedliwości, kieruję choć jedno zdanie i do tych, którzy pełnią niewdzięczne zawody. Zachowaj godność, bo jesteś aż człowiekiem. Bo w każdym człowieku jest ślad Boga. Bez względu na to, jaki zawód byś wykonywał, jesteś aż człowiekiem.

Zawód ma być dla człowieka, a nie człowiek dla zawodu. Jak pełna prawda o człowieku wymaga, aby człowiek nie był dla systemu, ale system dla człowieka.

„Solidarność” bardziej niż o chleb powszedni wołała o godność pracy ludzkiej. O prawo do takich warunków pracy, by ludzkie siły za szybko nie słabły, by człowiek nie był przedwcześnie wyniszczony. Nie jest rzeczą najważniejszą, aby w krótkim czasie zrobić wiele, ale żeby przez długi czas dobrze pracować. Nie można człowieka czynić narzędziem produkcji i niewolnikiem swoich własnych wytworów, bo to obdziera go z jego prawdziwej wartości.

„Solidarność” bardziej niż o chleb powszedni wołała o sprawiedliwość. Źródłem sprawiedliwości jest sam Bóg. A człowiek sprawiedliwy to ten, który kieruje się prawdą i miłością. Bo im więcej w człowieku jest prawdy i miłości, tym więcej [jest w nim] sprawiedliwości. Gdzie brak jest miłości, dobra i prawdy, tam na jej miejsce wchodzi nienawiść, kłamstwo i przemoc. Stąd tak boleśnie odczuwana i widoczna jest niesprawiedliwość w krajach, gdzie władanie opiera się nie na służbie i miłości, ale na przemocy i zniewoleniu.

Sprawiedliwość czynić i o sprawiedliwość wołać mają obowiązek wszyscy bez wyjątku. Bo już przed wiekami powiedział znany filozof, że „złe to czasy, gdy sprawiedliwość nabiera wody w usta”. Sprawiedliwość nakazuje więc dzisiaj, w czwartą rocznicę rodzenia się „Solidarności”, uświadomić sobie to wielkie dzieło, jakiego dokonała ona w przebudowie świadomości Polaków, nie pomijając jednocześnie i tego, co czasami było w niej niedojrzałe, ale co wynikało z braku doświadczenia, a nie ze złej woli.

„To słowo – powiedział Ojciec Święty o „Solidarności” – mówi o wielkim wysiłku, jakiego dokonali ludzie pracy w mojej Ojczyźnie, ażeby zabezpieczyć prawdziwą godność człowieka pracy”.

Stąd też sprawiedliwość nakazuje domagać się, aby ludzie pracy mogli zrzeszać się w związku zawodowe im odpowiadające, aby młodzież miała prawo tworzyć organizacje odpowiadające jej aspiracjom i światopoglądowi, aby na wyższych uczelniach szanowano wolę większości przy wyborze rektorów.

Sprawiedliwość nakazuje, aby ciesząc się z powrotu naszych sióstr i braci z więzień na mocy amnestii, upominać się o uwolnienie wszystkich, którzy działali z pobudek politycznych, w tym Bogdana Lisa i Księdza Sylwestra Zycha.

Wbrew temu, co [mi] się często zarzuca, to, co mówię nie jest gloryfikację „Solidarności” i jej przywódców. Jest to dawanie świadectwa prawdzie, wypełnianie wymogów sprawiedliwości.

Przecież „Solidarność” zrodziła się jako zryw patriotyczny Narodu, a nie związek zawodowy o tej nazwie. Porozumienie było zawierane w sierpniu 1980 r. nie ze związkiem zawodowym, ale z ruchem narodowym „Solidarność”. Jako związek zawodowy „Solidarność” została ukształtowana w parę miesięcy później.

Od czasu rozwiązania „Solidarności” jako związku zawodowego, stała się ona znowu ideą w narodzie. A walka z ideą jest z góry skazana na niepowodzenie. Tej idei nikt nie zdoła pokonać. Bo jest ona mocno zakorzeniona w sercach milionów, bo zapłacono za nią wielką cenę. Cenę krwi, łez, cenę ukrywania się, poniewierki i więzienia.

Aby pielęgnować w sobie i braciach ideę, która była i jest nadzieją na lepsze jutro, potrzebne jest męstwo, potrzebna jest cnota męstwa. Cnota męstwa, która jest przezwyciężeniem ludzkiej słabości, zwłaszcza lęku i strachu. Bo bać się w życiu trzeba tylko zdrady Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju.

„Prawdziwie roztropnym i sprawiedliwym – mówił Ojciec Święty – może być tylko człowiek mężny”. Słowami Ojca Świętego zakończmy też nasze dzisiejsze rozważania: „Niech serce Matki sprawi, byśmy nie zaprzestali wysiłków o prawdę i sprawiedliwość, o wolność i godność naszego życia”.

Trwajmy więc na drodze prawdy, sprawiedliwości i wolności, na drodze budowania solidarności serc i umysłów. Niech nam w tym trwaniu dopomoże Pan Wszechmogący i Ta, która jest nasza Matką i Królową. Amen.


W: Siedem nieznanych kazań Księdza Jerzego Popiełuszki, Słowa pisane przed śmiercią, Kraków 2010.