Nieznane kazanie (7) - z 8.10.1984 r. - kościół OO. Kapucynów pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego w Bytomiu

Ojciec Święty Jan Pawła II 23 czerwca 1982 roku zwrócił się do Pani Jasnogórskiej w następujących słowach modlitwy: „O Matko mojego Narodu! Dopomóż, ażeby nie dał się zwyciężyć złu – ale zło dobrem zwyciężał [por. Rz 12, 21]. Na tym polega współczesna próba dziejów. Nie pierwsza. W każdej z nich doświadczane jest sumienie, doświadczane jest serce i wola; aby nie dac się zwyciężyć złu, ale – zło zwyciężać dobrem.

Dziękuję Ci, o Matko, za wszystkich, którzy tak postępują, którzy w swoim sumieniu, sercu i woli znajdują siły, aby wśród doświadczeń i udręk pomnażać i umacniać dobro. Dziękuję Ci, o Matko, za wszystkich, którzy pozostają wierni swemu sumieniu, którzy sami walcząc ze słabością, umacniają innych. Dziękuję ci, Matko, za wszystkich, którzy nie dają się zwyciężyć złu, ale zło zwyciężają dobrem”.

Tylko ten może zwyciężać zło, kto sam jest bogaty w dobro. Kto dba o rozwój i ubogacenie siebie tymi wartościami, które stanowią o ludzkiej godności Dziecka Bożego.

Pomnażać dobro i zwyciężać zło, to dbać o godność Dziecka Bożego, to dbać o swoją ludzką godność.

Życie trzeba godnie przeżyć, bo jest tylko jedno. „Trzeba dzisiaj bardzo dużo mówić o godności człowieka, aby zrozumieć, że człowiek przerasta wszystko, co może istnieć na świecie, prócz Boga; przerasta mądrość całego świata” [kard. S. Wyszyński].

Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło to pozostać wewnętrznie wolnym, nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia. Pozostać sobą w każdej sytuacji.

„Jako Synowie Boga nie możemy być niewolnikami. Nasze synostwo Boże niesie w sobie dziedzictwo wolności. Wolność dana jest człowiekowi jako wymiar jego wielkości” [Jan Paweł II].

Prawdziwa wolność jest pierwszą cechą człowieczeństwa. Ona została ofiarowana nam przez Boga. Ofiarowana nie tylko nam, ale i naszym braciom. Stąd obowiązek upominania się o nią tam, gdzie jest ona niesłusznie ograniczana. Ale wolność to nie tylko dar Boga dla nas, ale to również i zadanie dla nas na całe życie.

Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to kierować się w życiu sprawiedliwością. Sprawiedliwość wypływa z prawdy i miłości. I więcej w człowieku jest prawdy i miłości, tym więcej i sprawiedliwości. Sprawiedliwość musi iść w parze z miłością, bo bez miłości nie można być w pełni sprawiedliwym. Gdzie brak jest miłości, dobra, tam na jej miejsce wchodzi nienawiść i przemoc. A kierując się nienawiścią i przemocą, nie można mówić o sprawiedliwości. Stąd tak boleśnie odczuwana i widoczna jest niesprawiedliwość w krajach, gdzie władanie opiera się nie na służbie i miłości, ale na przemocy i zniewoleniu.

Ważną sprawą dla chrześcijanina jest uświadomienie sobie, że źródłem sprawiedliwości jest sam Bóg. Trudno więc mówić o sprawiedliwości tam, gdzie nie ma miejsca dla Boga i Jego przykazań, gdzie słowo: „Bóg” urzędowo jest eliminowane z życia Narodu. Należy więc w tym miejscu zdać sobie sprawę z nieprawidłowości i krzywdy, jaką czyni się naszemu Narodowi, w zdecydowanej większości chrześcijańskiemu, gdy urzędowo ateizuje się go za pieniądze wypracowane również i przez chrześcijan; gdy niszczy się w duszach dzieci i młodzieży wartości chrześcijańskie, które wszczepiali im od kolebki rodzice. Wartości, które zdawały wielokrotnie egzamin w tysiącletnich dziejach naszej historii.

Sprawiedliwość czynić i o sprawiedliwość wołać mają obowiązek wszyscy bez wyjątku, bo jak powiedział już starożytny myśliciel: „złe to czasy, gdy sprawiedliwość nabiera wody w usta”.

Należałoby tu chyba wzbudzić refleksję we własnym sercu i skonfrontować z własnym sumieniem, na ile każdy z nas sam jest twórca sprawiedliwości, zaczynając od siebie samego, swojej rodziny, swojego środowiska. Bo często nasza bierność moralna inspiruje niesprawiedliwość i tym samym powiększa zło.

Pomnażać dobro i zwyciężać zło to na co dzień kierować się Prawdą. Prawda jest bardzo delikatną właściwością naszego rozumu. Dążeniem do prawdy wszczepił w człowieka sam Bóg. Stąd w człowieku jest naturalne dążenie do prawdy i niechęć do kłamstwa.

Prawda i męstwo to wartości bardzo ważne w życiu każdego człowieka, a zwłaszcza chrześcijanina. Prawda, podobnie jak sprawiedliwość, łączy się z miłością, a miłość kosztuje. Prawdziwa miłość jest ofiarna. Stąd i prawda musi kosztować.

Żyć w prawdzie, to być w zgodzie ze swoim sumieniem. Prawda zawsze ludzi jednoczy i zespala. Wielkość prawdy przeraża i demaskuje kłamstwa ludzi małych, zalęknionych. Od wieków trwa nieprzerwanie walka z prawdą. Prawda jest jednak nieśmiertelna, a kłamstwo ginie szybką śmiercią. Stąd też, jak powiedział zmarły Prymas, kardynał Stefan Wyszyński: „… ludzi mówiących w prawdzie nie trzeba wielu. Chrystus wybrał niewielu do głoszenia prawdy. Tylko słów kłamstwa musi być dużo, bo kłamstwo jest detaliczne i sklepikarskie, zmienia się jak towar na półkach, musi być ciągle nowe, musi mieć wielu sług, którzy wedle programu nauczą się go na dziś, na jutro, na miesiąc. Potem znowu będzie szkolenie na gwałt w innym kłamstwie. By opanować całą technikę zaprogramowanego kłamstwa, trzeba wielu ludzi. Tak wielu ludzi nie trzeba, by głosić prawdę. Może to być niewielka gromadka ludzi prawdy, a będą oni nią promieniować. Ludzie ich sami odnajdą i przyjdą z daleka, by słów prawdy słuchać…”. Bo w ludziach jest naturalna tęsknota za prawdą. Nie można się zadowalać prawdami łatwymi, powierzchownymi i narzucanymi siłą.

Musimy nauczyć się odróżniać kłamstwo od prawdy. Nie jest to łatwe w czasach, w których żyjemy, w czasach, o których powiedział współczesny poeta, że: „nigdy jeszcze tak okrutnie nie chłostano grzbietów naszych batem kłamstwa i obłudy”. Nie jest to łatwe dzisiaj, gdy cenzura wykreśla, zwłaszcza w pismach katolickich słowa prawdziwe i myśli odważne. Nie jest łatwe dzisiaj, gdy „katolikowi nie tylko zabrania się zwalczać poglądy przeciwnika lub w inny sposób polemizować, lecz po prostu nie wolno mu bronić przekonań jego własnych czy przekonań ogólnoludzkich wobec napaści choćby najbardziej oszczerczych i krzywdzących. Nie wolno mu prostować fałszów, które inni mają pełną swobodę głosić i rozszerzać bezkarnie…” [kard. S. Wyszyński]. Nie jest to łatwe dzisiaj, gdy w ostatnich dziesiątkach lat w glebę ojczystą zasiewano ziarna kłamstwa i ateizmu.

Obowiązkiem chrześcijanina jest stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować. Bo „prawda wypowiadana w słowach kosztuje. Tylko za plewy się nie płaci. Za pszeniczne ziarno prawdy trzeba czasami zapłacić” [kard. S. Wyszyński].

Mówił już poeta Novalis, że człowiek opiera się na prawdzie. Jeśli zdradza prawdę, zdradza siebie. Kłamstwo poniża człowieka i zawsze było cechą niewolników, cechą ludzi małych. A Ojciec Święty w lutym ubiegłego roku wołał: „Nie jesteś niewolnikiem, nie wolno ci być niewolnikiem. Jesteś synem”.

Życia nie da się oszukać, tak jak nie da się oszukać ziemi. Jeżeli wsiewa się w nią plewy, zbiera się chwasty. Ewangelia Chrystusowa jest tak owocna przez wieki i tak ciągle aktualna, bo jest Prawdą. Ideologie, które kierują się kłamstwem i przemocą, upadają, przynoszą złe owoce i spustoszenie moralne, choćby nie wiadomo jak szczytne i wzniosłe hasła głosiły. Zbyt wiele tego przykładów mamy w historii Europy i świata.

Podstawowym warunkiem wyzwolenia człowieka ku zdobywaniu prawdy, tym samym ku likwidowaniu królestwa zła, którym jest kłamstwo, będzie zdobycie cnoty męstwa.

Cnota męstwa jest przezwyciężeniem ludzkiej słabości, zwłaszcza lęku i strachu. Chrześcijanin musi pamiętać, że bać się trzeba tylko zdrady Chrystusa, za parę srebrników jałowego spokoju. Chrześcijaninowi nie może wystarczyć tylko samo potępienie zła, kłamstwa, tchórzostwa, zniewalania, nienawiści, przemocy. Ale sam musi być prawdziwym świadkiem, rzecznikiem i obrońcą sprawiedliwości, dobra, prawdy, wolności i miłości. O te wartości musi odważnie upominać się dla siebie i dla innych. „Prawdziwie roztropnym i sprawiedliwym – mówił Ojciec Święty – może być tylko człowiek mężny”.

„Biada społeczeństwu – wołał cytowany już dzisiaj Prymas Tysiąclecia – którego obywatele nie rządzą się męstwem! Przestają być wtedy obywatelami, stają się zwykłymi niewolnikami. Jeżeli obywatel rezygnuje z cnoty męstwa, staje się niewolnikiem i wyrządza największą krzywdę sobie, swej ludzkiej osobowości, rodzinie, grupie zawodowej, narodowi, państwu, Kościołowi; chociaż byłby łatwo pozyskany dla lęku i bojaźni, dla chleba i względów ubocznych…”.

Ale i „biada władcom, którzy chcą pozyskać obywatela za cenę zastraszenia i niewolniczego lęku!... Jeśli władza rządzi zastraszonymi obywatelami, obniża swój autorytet, zubaża życie narodowe, kulturalne i wartości życia zawodowego…”. Troska więc o męstwo powinna leżeć w interesie zarówno władzy, jak i obywateli.

Trzeba, aby na co dzień towarzyszyła nam świadomość, że żądając prawdy od innych, sami musimy żyć prawdą. Żądając sprawiedliwości, sami musimy być sprawiedliwi w stosunku do bliźnich. Żądając odwagi i męstwa, sami musimy być na co dzień mężni i odważni.

Ojciec Święty na Błoniach krakowskich w czerwcu ubiegłego roku przypomniał i mocno zaakcentował słowa Psalmu, które mają być naszym drogowskazem; szczególnie na dzisiejsze trudne dni czasu zniewalania Narodu: „Pan jest moim Pasterzem. Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”.

Zła się nie ulękniemy. Zło będziemy stopniowo likwidowali z naszego życia osobistego, rodzinnego, społecznego i narodowego, gdy na co dzień będziemy mocni wiarą, nadzieją i miłością. Gdy będziemy kroczyli drogą prawdy i sprawiedliwości, gdy zachowamy wewnętrzną wolność i godność Dziecka Bożego.

Zła się nie ulękniemy, gdy na co dzień w nas samych, w naszych rodzinach, środowiskach o Ojczyźnie, będziemy budowali solidarność serc i umysłów.

Zła się nie ulękniemy, gdy sam Pan, Jezus Chrystus i Jego nauka będzie naszą Drogą, Prawdą i Życiem. Amen.