"Nasz Dziennik" z 14.02.2009 r. - Ksiądz Jerzy zwycięża!

Ksiądz Jerzy zwycięża

Nasz Dziennik, 2009-02-14

Zmieniają się uwarunkowania, układy, sytuacja polityczna, jednak natura ludzka i mechanizmy rządzące człowiekiem jak pokusy, dążenia, są wciąż takie same. Dlatego też przesłanie ks. Jerzego jest niezmiernie aktualne. Chociaż jest niewygodne, trudne - podkreśla postulator ks. prof. Tadeusz Kaczmarek. Obecnie postępowanie procesowe w sprawie męczeńskiej śmierci Sługi Bożego ks. Jerzego Popiełuszki wkroczyło w końcową fazę

Z ks. prof. Tomaszem Kaczmarkiem z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, postulatorem przy watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym Sługi Bożego ks. Jerzego Popiełuszki, rozmawia Małgorzata Bochenek

Zbliżamy się do końca procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego. Czyim patronem może stać się ten kandydat na ołtarze?
- Każdego. Trzeba wiedzieć, że zasadnicza linia jego nauczania skupiała się wokół tematu, że w zasięgu naszych rąk leży zbudowanie nowego, prawdziwego ładu społecznego w oparciu o Ewangelię. Ale tu konieczne jest spełnienie trzech warunków.
Pierwsza rzecz to wierność prawdzie. Wobec zakłamania całego systemu, w jakim była pogrążona Polska, ks. Jerzy klarownie mówił: tylko droga prawdy jest szansą na wyzwolenie, na budowanie autentycznego ładu, pokoju.
Drugim warunkiem jest bezwzględne zachowanie wierności sumieniu. Poprawnie uformowane sumienie jest bowiem niezastąpionym drogowskazem, światłem, by podążać drogą prawdy. Bez dobrze uformowanego sumienia niemożliwa jest droga prawdy.
A trzecim elementem jego programu jest dołączenie do tego dzieła osobistej ofiary miłości. Ksiądz Jerzy zdawał sobie sprawę, że same normy nawet najlepszego prawa i sprawiedliwość nie są w stanie rozwiązać ludzkich, bardzo złożonych społecznych i ekonomicznych problemów. Przy zmaganiu o dobro nie może braknąć miłości. A miłość zawsze kosztuje. Bez miłości nie ma zwycięstwa prawdy. Taką naukę głosił, nią żył i dał jej świadectwo, składając ofiarę swego życia.

Kiedy możemy poznać datę beatyfikacji?
- Wówczas, kiedy Kongres Kardynałów i Biskupów wyda ocenę potwierdzającą autentyczność męczeństwa za wiarę, co z kolei prefekt Kongregacji przedkłada Papieżowi, a Ojciec Święty podejmie ostateczną decyzję, że ks. Jerzego Popiełuszkę należy ukazać Kościołowi naszych czasów jako osobowy wzór heroicznej wierności Chrystusowi, aż do złożenia w ofierze swojego życia. Ile to czasu zajmie? Trudno powiedzieć. O ile wszystko potoczy się pomyślnie, może to być kwestią nawet kilku najbliższych miesięcy.

Zatem realna jest data beatyfikacji jeszcze w bieżącym roku, czyli na 25-lecie śmierci ks. Jerzego?
- Teoretycznie jest możliwa, ale powtarzam jeszcze raz, co do daty nie mam jeszcze żadnego tytułu, by się wypowiadać.

Czy doniesienia o być może innej dacie śmierci ks. Jerzego miały wpływ na toczący się proces?
- Trzeba było bardzo uważnie rozpatrzyć wszelkie obiekcje z tym związane. Nie zdradzę tajemnicy, kiedy powiem, że szczegółowe zweryfikowanie tego problemu, czego oczywiście nie nagłaśnialiśmy, było bardzo wnikliwym egzaminem. Cała ta sytuacja sprawiła, że zamknąłem opracowanie Positio o przynajmniej półtora roku później. Trzeba było mieć maksymalną pewność moralną. Proces beatyfikacyjny jest przecież niezwykle odpowiedzialnym poszukiwaniem, sprawdzaniem, dochodzeniem, badaniem maksymalnie wszystkich okoliczności, sytuacji dotyczących życia Sługi Bożego.

Co obecnie dzieje się ze zgromadzonym materiałem w procesie beatyfikacyjnym Sługi Bożego ks. Jerzego Popiełuszki?
- Na obecnym etapie prowadzone jest bardzo wnikliwe studium sprawy, skupiające się przede wszystkim na męczeństwie za wiarę w rozumieniu prawno-kanonicznym, co nie znaczy, że jest pomijana całościowa ocena życia i działalności ks. Jerzego, a w tym kwestia heroiczności cnót.

Czy mógłby Ksiądz Profesor przypomnieć i przybliżyć kolejne etapy procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego?
- W 1997 roku ks. kard. Józef Glemp, Prymas Polski, otworzył to postępowanie procesowe na etapie diecezjalnym. Chodziło o zgromadzenie szczegółowego materiału dowodowego dotyczącego życia kandydata do chwały ołtarzy. Bardzo ważną sprawą było wstępne zbadanie, czy możemy mówić o jego męczeństwie za wiarę. Prace na szczeblu diecezjalnym trwały kilka lat. Zgromadzony materiał przetłumaczono na język włoski. Następnie skompletowany w całości został przekazany do oceny i do dalszego rozpatrzenia w Rzymie.
Wszystko toczyło się i nadal toczy według procedury bardzo szczegółowo określonej przez prawo kanonizacyjne. W Rzymie materiał został zweryfikowany pod kątem autentyczności, wiarygodności. Ocena wypadła pozytywnie. Następnie na podstawie całokształtu materiału dowodowego, a z konieczności także szerokiego studium niezwykle złożonych polskich realiów z czasów PRL i komunizmu jako prześladowcy chrześcijaństwa, należało opracować przedłożenie do dyskusji, tj. wspomniane wyżej Positio o męczeństwie. To zadanie w 2003 roku powierzono w moje ręce. Tak powstała owa księga - licząca ponad 1200 stron - o życiu, duchowości, męczeństwie i sławie męczeństwa ks. Jerzego. Chcę podkreślić, że zgodnie z charakterem tego opracowania nie chodziło o wydanie mojej oceny, ale o maksymalnie przejrzyste przedstawienie całokształtu tej bardzo złożonej problematyki do dyskusji ze strony gremium konsultorów Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, żeby inaczej powiedzieć, najlepszych ekspertów Kościoła w tej materii. Dziś mogę powiedzieć, że taka dyskusja w KSK już się odbyła. Teraz czekamy na kolejny etap, tym razem na ocenę przez Kongres Kardynałów i Biskupów, członków Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

CCzy już wszyscy teologowie wyrazili swoją opinię?
- Skoro jest już po pierwszym etapie dyskusji, to znaczy, że wszystkie opinie konsultorów musiały być przedstawione. Te kwestie objęte są tajemnicą procesową. Nie mogę odsłaniać szczegółów, będzie na to czas później.

Kolejne gremium, które zapozna się z całą dokumentacją, będzie złożone z kardynałów i biskupów?
- Trzeba wiedzieć, że wszystkie kongregacje czy rady papieskie mają do dyspozycji grono doradców w osobach kardynałów i biskupów, specjalistów teologów. To właśnie oni powoływani są do końcowej oceny różnych ważnych spraw. Spodziewamy się, że ten drugi etap dyskusji odbędzie się w najbliższych miesiącach. Dopiero po jego pozytywnym wyniku, a następnie przedłożeniu Papieżowi i zatwierdzeniu z jego strony będzie można powiedzieć już oficjalnie, czy i kiedy nastąpi beatyfikacja.

A ilość zgromadzonego materiału, liczba przesłuchanych w procesie świadków, są objęte tajemnicą?
- Cały materiał, który został zgromadzony w postępowaniu procesowym, aż do jego zakończenia, objęty jest dyskrecją. Mogę powiedzieć, że materiał, który został przekazany z Warszawy do Rzymu, liczył kilkanaście tomów, i to jeszcze nie było wszystko. W trakcie prac z konieczności trzeba było go uzupełniać. Cały czas była to sprawa rozwojowa. W sumie mieliśmy do rozpatrzenia materiał niezwykle obszerny i bogaty w treść.

Co szczególnie zwraca uwagę w dokumentach dotyczących ks. Jerzego jako kapłana?
- Jawi się bardzo czytelna sylwetka, piękna postać duszpasterza, który całym sercem służył Bożej sprawie. Odczytywał swoją misję w konkretnej sytuacji. Całe jego nauczanie było odpowiedzią na wyzwanie jakże trudnych czasów.
Uderza jego niezwykła wrażliwość i otwarcie na sprawy drugiego człowieka. Wiele czerpał z duszpasterstwa służbie zdrowia, stykał się wówczas z cierpieniem, także osobistym. Kiedy znalazł się w sytuacji wielkiej niesprawiedliwości społecznej, protestów, rodzącego się ruchu "Solidarności", odkrywał rzeczy wcześniej nieznane. Odczytywał coraz głębiej panujące realia i służył ludziom zniewolonym systemem.
Mnie osobiście bardzo uderza jego posługa w sakramencie pokuty. Na tej płaszczyźnie zdobywał największy autorytet. W sakramencie pokuty był niezwykle czytelny. Sakrament pokuty, sprawowanie Eucharystii, duch rozmodlenia - to wszystko sprawiało, że ten człowiek wbrew swojej woli stawał się autentycznym autorytetem i przewodnikiem dla innych.

Ksiądz Jerzy Popiełuszko może być beatyfikowany jako męczennik za wiarę. Czy w takiej sytuacji omija się kwestię cudu za wstawiennictwem kandydata do chwały ołtarzy?
- Proces beatyfikacyjny rozpatrywany pod kątem męczeństwa nie oznacza, że pomija się cuda i łaski. Gdy chodzi o ks. Jerzego, mamy udokumentowane całe dziesiątki cudów i setki niezwykłych łask, żeby wspomnieć o uzdrowieniach z choroby Parkinsona czy licznych przypadków dotyczących chorób nowotworowych. Za jego wstawiennictwem ludzie doznają szczególnych łask moralnych, w tym nawróceń, upraszają ratunek w trudnych sytuacjach, rozwiązują bardzo bolesne problemy. Mielibyśmy aż nadto materiału do rozpatrywania uproszonych u Boga cudów za jego wstawiennictwem. Skoro jednak sprawa ks. Jerzego prowadzona jest pod kątem oceny jego męczeństwa za wiarę, zgodnie z normami prawa kanonizacyjnego, nie jesteśmy zobowiązani do szczegółowego rozpatrzenia cudu, co faktycznie oznacza bardzo znaczące zaoszczędzenie prac.

Dlaczego?
- Męczeństwo za wiarę jest samo w sobie cudem, wielkim darem łaski. Doświadczenie Kościoła, zaczynając od pierwszych pokoleń chrześcijan, mówi jednoznacznie, że nie ma autentycznego męczeństwa, płynącego z heroicznej miłości, bez działania Bożej łaski. Zatem wystarczy stwierdzić, że dany kandydat na ołtarze poniósł męczeńską śmierć za wiarę. To w praktyce oznacza, że procesowa droga jest nieco krótsza.

Czy niezwykle autentyczne i wiarygodne przesłanie życia i męczeństwa ks. Jerzego nadal jest aktualne?
- Zmieniają się uwarunkowania, układy, sytuacja polityczna, jednak natura ludzka i mechanizmy rządzące człowiekiem, jak pokusy, dążenia, są wciąż takie same. Dlatego też przesłanie ks. Jerzego jest niezmiernie aktualne. Chociaż jest niewygodne, trudne.
Gdyby ks. Jerzy dzisiaj żył - tak sobie myślę - też nie brakowałoby jego przeciwników, tylko na inny sposób by występowali przeciw niemu. Ale on cierpiałby tak samo. Autentyczne chrześcijaństwo zawsze staje się znakiem sprzeciwu, napotyka atak i agresję, zderza się ze złem. To jest rzeczywistość, która wpisuje się w życie świadków Ewangelii.
Ale z drogi prawdy, sumienia, miłości nie można zawracać. Ksiądz Jerzy coraz głębiej uświadamiał sobie, czym jest autentyczne chrześcijaństwo, zdawał sobie sprawę, co grozi mu za głoszenie Ewangelii Chrystusa. Można powiedzieć, że zwłaszcza trzy ostatnie lata życia ks. Jerzego były przyspieszonym dojrzewaniem do męczeństwa.


Dziękuję za rozmowę.