Kazanie z 25 września 1983 roku

25 września 1983

Jezus Chrystus, chociaż był posłany do całego świata, aby nieść Dobra Nowinę dla wszystkich ludów i narodów, to jednak miał swoją ziemską Ojczyznę. Ojczyznę, która miała swoje dzieje, swoją historię, religię i kulturę. Podporządkował się niektórym słusznym prawom w Ojczyźnie, chociaż żadne Go, jako Boga, nie obowiązywały. Chciał Chrystus przez to podkreślić, jak ważna dla każdego człowieka jest świadomość posiadania własnej Ojczyzny. Każdy człowiek związany jest z Ojczyzną poprzez rodzinę i miejsce urodzenia.

Ojczyzna to wspólnota rodzimej kultury, jej dzieje, historia bardziej radosna lub bolesna. To bogactwo języka, bogactwo dzieł sztuki i kultury muzycznej, to jej religia i obyczaje.

Chciałbym, abyśmy w dzisiejszych naszych rozważaniach, zatrzymali się nad słowem "kultura". Zdaję sobie sprawę, że jest to temat – rzeka. W tych kilkunastu minutach chciałbym tylko zasygnalizować, zaledwie dotknąć niektórych problemów związanych z tym pojęciem.

Ojciec Święty Jan Paweł II, podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, przemawiając do młodzieży, powiedział, że: „kultura jest wyrazem człowieka. Jest potwierdzeniem człowieczeństwa. Człowiek tworzy kulturę i przez kulturę tworzy siebie... Kultura jest dobrem wspólnym narodu..."

Kultura polska jest dobrem, na którym opiera się dobro duchowe Polaków. Ona stanowi o nas przez cały ciąg dziejów Ojczyzny bardziej niż siła materialna czy granice polityczne. Dzięki kulturze naród pozostał sobą pomimo wieloletniej utraty niepodległości. Duchowo zawsze był niepodległy, ponieważ miał swoja wspaniała kulturę.

Kultura polska od początku nosi wyraźne znamiona chrześcijańskie. Chrześcijaństwo zawsze znajdowało swój oddźwięk w dziejach myśli, twórczości artystycznej, w poezji, muzyce, dramacie, plastyce, malarstwie, rzeźbie. Kultura polska przez wieki brała swoje natchnienie z Ewangelii. Adam Mickiewicz, nasz wieszcz narodowy w Księgach pielgrzymstwa polskiego napisał, że cywilizacja prawdziwie godna człowieka musi być chrześcijańska.

Dzięki chrześcijaństwu jesteśmy powiązani z kulturą Zachodu i dlatego mogliśmy się w historii opierać wszelkim innym kulturom ludów barbarzyńskich. Mogliśmy się oprzeć kulturom narzucanych nam przez wrogów czy przyjaciół.

W Polsce powojennej postanowiono, że Boga i Ewangelii nie będzie w życiu narodu, że szczególnie młode pokolenie będzie wychowywane bez Boga. Ale zapomniano, że Bóg wcale nie ma obowiązku stosować się do czyichkolwiek uchwał.

Dzisiaj potrzeba nam odważnego upominania się dla narodu o prawo do Boga, do miłości, do wolności sumień, do kultury i dziedzictwa rodzimego. Nie można tworzyć dziejów, nie można zapominać o chrześcijańskiej drodze naszego narodu. Nie można podcinać korzeni naszej ponadtysiącletniej przeszłości, bo drzewo bez korzeni będzie się przewracało, jak świadczy o tym wiele przykładów w ostatnich dziesiątkach lat.

Nie można sprowadzić narodu na poziom zaczynania od początku. Nie wolno milczeć, gdy na ostatni plan wychowania szkolnego spychana jest rodzima kultura, literatura i sztuka, gdy wypróbowaną moralność chrześcijańską zastępuje się tak zwaną moralnością socjalistyczną, gdy nauczyciele w szkołach warszawskich informują chrześcijańskich rodziców, że ich dzieci będą wychowywali w duchu laickim. Odsuwanie dzieci od prawdy chrześcijańskiej, która od wieków jest związana z polskością, jest odsuwaniem ich od polskości, jest po prostu procesem wynarodowiania. Szkoła musi dać dzieciom i młodzieży miłość do Ojczyzny, dumę z kultury rodzimej. Nie może być instytucją nadrzędną nad narodem, nastawioną tylko na dziś. Musi być łączeniem ojczystego wczoraj z ojczystym jutro Skoro szkoła tego zadania nie spełnia, tym większe zadanie ciąży na chrześcijańskich rodzicach.

Kultura narodu to również moralność. Naród chrześcijański musi kierować się sprawdzoną przez wieki moralnością chrześcijańską. Narodowi chrześcijańskiemu nie jest potrzebna tak zwana moralność laicka, bo jest ona bez oblicza i bez nadziei, jak mówił zmarły Prymas Tysiąclecia. Stwarza zagrożenie dla wartości duchowych narodu i osłabia te siły, które stanowią o jego jedności. Naród nie dał się zniszczyć mimo rozbiorów, przegranych powstań i Sybiru, mimo wynarodowiania, rusyfikacji i Kulturkampfu, bo miał mocno zapuszczone korzenie w poprzednich wiekach dziejów ojczystych. Nie dał się zniszczyć, bo żywił się historią i kulturą poprzednich wieków.

A czym pożywi się naród w niedalekiej przyszłości z dzisiaj tworzonej historii i kultury? Czy będzie mógł pożywić się kłamliwymi artykułami z „Rzeczpospolitej", „Trybuny Ludu" czy „Argumentów"? Obdzieraniem dusz młodzieży z kultury narodowej, z własnych, przepojonych chrześcijaństwem, wspaniałych dziejów, przemilczaniem faktów historycznych, czy pożywi się opluwaniem „Solidarności" i fałszywymi zarzutami stawianymi jej przywódcom, demokratycznie wybranym przez naród, czy pożywi się wyrzucaniem krzyży ze szkół i fabryk, o czym z niepokojem mówią w dzisiejszym komunikacie biskupi polscy?

Wszystko, co byłoby czynione przeciwko kulturze narodowej w kraju chrześcijańskim, styl rządzenia i władania przeciwny chrześcijańskim obyczajom czy też prawom osoby ludzkiej i rodziny – nie sprzyja rozwojowi kultury.

Tylko naród wolny duchowo i miłujący prawdę może trwać i tworzyć dla przyszłości tak, jak tworzyli przyszłość powstańcy, padając na polach bitew, czy wieszczowie, którzy patrzyli daleko w przyszłość, jak Słowacki, który, żyjąc na wygnaniu, zdołał wypatrzeć w przyszłości
Polski – której przecież wtedy nie było na mapie Europy – Polaka na tronie świętego Piotra. Tylko naród, który ma zdrowego ducha i czułe sumienie, może tworzyć śmiałą przyszłość. Dlatego dbajmy o wolność naszego ducha, nie dajmy się zniewolić przez lęk i zastraszenie. Nie pozwalajmy w najdrobniejszych nawet sprawach zatruwać ducha narodu, przed czym ostrzegał Zygmunt Krasiński, gdy pisał:

„Niczym Sybir, niczym knuty,
(...)
lecz Narodu duch otruty,
to dopiero bólów ból..."

Już Paweł Włodkowic mówił, że dobra kulturalne i moce duchowe zdobywa się dla przyszłości nie żelazem i mieczem, przemocą, siłą i gwałtem, ale wolnością, miłością i poszanowaniem praw. Ludzi zdobywa się otwartym sercem, a nie zaciśnięta pięścią. Prawdziwa wiedza, prawdziwa mądrość, prawdziwa kultura nie znosi łańcuchów. Umysłu ludzkiego nie da się skrępować. I dlatego budzą zdziwienie sytuacje, gdy na przykład administracja na uczelni często ma większe znaczenie niż wybitny profesor będący światową sławą. Jest jeszcze gorzej, mówił ksiądz kardynał Wyszyński, gdy państwo ma swoich ludzi, którzy czuwają nad tym, aby mężowie nauki „myśleli poprawnie", to znaczy nie w relacji prawdy, ale w relacji polityki.

Wszelkie próby krępowania wolności ludzkiego umysłu, który ma tworzyć kulturę, działają na szkodę kultury.

Uświadomili to sobie mocno pod wpływem patriotycznego zrywu robotników w sierpniu 1980 roku zawodowi twórcy kultury. Uświadomili to sobie aktorzy, dziennikarze, literaci, plastycy. Obudziło się ich sumienie, jak budziło się sumienie całego narodu, usypiane przez ostatnie dziesiątki lat. Rok 1980 był trudny, ale ukazał wielkie drzemiące w narodzie zalety – rozwagę, roztropność, umiejętność współdziałania.

Obudziło się sumienie społeczne, zawodowe, gospodarcze, kulturalne i polityczne. Obudziło się sumienie środowisk twórczych. Twórcy przemówili swoim nieskrępowanym głosem. Postanowili służyć prawdzie. Służyć swoim talentem i swoim warsztatem pracy. Służyć prawdzie w Ojczyźnie. Tej samej Ojczyźnie, której służyli dziadkowie, Ojczyźnie Polsce, bez żadnych przydomków. Ale gdzie kłamstwo jest niejako urzędowo pielęgnowane, tam brakuje miejsca na prawdę, która jest zaprzeczeniem i demaskacją kłamstwa. I dlatego rozpoczęła się na nowo walka z prawdą i wolnością słowa, wolnością i wielkością poglądów wypowiadanych głośno pod wpływem przebudzonego sumienia. Zaczęto każde upominanie się o ludzkie prawa nazywać wrogą działalnością.

A przecież już w 1978 roku, w liście do ministra Kąkola pisał Prymas Tysiąclecia: „że ochrona praw nie jest działalnością par excelance polityczną, jest tylko powinnością obywatela, a wrogów socjalistycznego państwa trzeba szukać wśród tchórzliwych milczków, a nie wśród tych, którzy chcą poznać prawdę o Polsce, zniekształconą przez oficjalne nauczanie..."

Sumienie raz obudzone łatwiej odróżni prawdę od zakłamania, łatwiej odróżni dobre ziarno od plew. Łatwiej rozumie, że wielkie hasła i rozwinięte sztandary, pod którymi można by się podpisywać obydwiema rękami, są puste, jeśli w tym samym czasie są przetrzymywani w więzieniach bracia z obudzonym sumieniem, którzy byli zatroskani o dobro domu ojczystego, jak choćby Seweryn Jaworski, warszawski hutnik, gdy ciągle są nowe aresztowania i wyrzucanie z pracy, gdy stawia się sztab ludzi do pilnowania i śledzenia innych.

W ostatnim czasie środowiska tworzące kulturę stały się dla nas przykładem, zwłaszcza aktorzy, którzy po 13 grudnia 1981 roku wykazali bezprzykładny w swoich powojennych dziejach hart ducha, odwagę i ofiarność.

Dzisiaj z obawą patrzy Kościół na nowe zagrożenia dla rozwoju polskiej kultury. Biskupi wielokrotnie dawali temu wyraz, gdy pisali między innymi w lutym ubiegłego roku, że „zasadnicze znaczenie dla zaistnienia ugody społecznej mają religia i kultura. Dlatego konieczne jest zabezpieczenie pełnej wolności dla życia religijnego i rozwoju kultury”. Konkretnym wyrazem będzie między innymi wydawanie publikacji katolickich według potrzeb społeczności wierzącej i zagwarantowanie pluralizmu w twórczości kulturalnej (27 II 1982). A w lutym bieżącego roku stwierdzili, że z głęboką troską śledzą problemy nurtujące środowiska twórców kultury i sztuki, których udział w życiu kraju jest niezbędny. Ludzie sztuki i kultury muszą mieć zapewnione warunki życia, pracy i zrzeszania się (luty 1983). Stąd też niezrozumiałe i krzywdzące są decyzje rozwiązywania stowarzyszeń twórców kultury, aktorów, dziennikarzy, a ostatnio literatów. Związek Literatów istniał nieprzerwanie od sześćdziesięciu lat, to znaczy od czasów Stefana Żeromskiego, który ten związek założył.

Decyzje niezrozumiałe i krzywdzące, tym bardziej, że statuty tych stowarzyszeń zatwierdzała ta sama władza i żaden ze związków statutów swoich w stanie wojennym nie zmienił. Stąd pytanie, jak rozumieć stwierdzenie, o którym przed rokiem pisali biskupi, że Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego w proklamacji stanu wojennego oświadczyła, że związki będą mogły wznowić swoją działalność w ramach statutów.

Nie służy rozwojowi kultury rozwinięta ponad wszelka miarę cenzura, która wykreśla, zwłaszcza w pismach katolickich – podkreślam: katolickich, nie pseudokatolickich – słowa, całe artykuły, myśli prawdziwe i odważne. Wykreśla to, co napisały pióra umaczane w prawdzie. A przecież słowa, aby żyły, muszą być prawdziwe. Bo słowa kłamliwe często już na drugi dzień okazuje się śmieciem, nawet gdyby były powielane w milionach egzemplarzy. Złe świadectwo o czasach dzisiejszych wystawią dla historii posiekane dekretami cenzury katolickie pisma.

Kultura wreszcie to uczciwy dialog i wymiana zdań, uczciwa walka słowna, a nie pieniactwo zawodowych polemizatorów, którzy jednostronnie opluwają innych przez środki masowego przekazu. Na ten temat mówił jasno przed trzema tygodniami w Częstochowie ksiądz prymas.

Zakończymy nasze dzisiejsze rozważania słowami modlitwy Ojca Świętego, które wypowiedział zwracając się do Bożej Matki w dniu 31 marca ubiegłego roku: „Tobie, Matko Jasnogórska, zawierzamy w sposób szczególny dziś i jutro ojczystej kultury. Niech przedłuża się w niej i rozwija coraz pełniej życie Narodu...”
Amen.