Wywiad 1 - Służba bliska kapłaństwu

1. Służba bliska kapłaństwu

(Wywiad z ks. ]erzym Popiełuszką przeprowadził red. Jan Korcz)

Ostatnimi laty często narzekaliśmy na upadek etyki zawodowej wśród pracowników służby zdrowia. Posierpniowe wydarzenia i działalność „Solidarności" ujawniły złożoność problematyki tego środowiska i wielość przyczyn obniżenia się poziomu opieki zdrowotnej. Zapewne oprócz materialnych uwarunkowań i błędów organizacyjno-personalnych w dużej mierze zaważył tu niedostateczny kontakt służby zdrowia z nauką Kościoła.
Obecnie sytuacja zmienia się. Umożliwia się kapłanom powrót do szpitali, a siostrom zakonnym opiekę nad chorymi. Ale najważniejsze jest to, że zaczyna się doceniać znaczenie motywacji ideowo-religijnej w spełnianiu tej odpowiedzialnej służby człowiekowi, zwłaszcza cierpiącemu. W tym kontekście należy z uwagą i radością odnotować rozwijającą się działalność duszpasterską służby zdrowia.
Dzisiaj rozmawiamy z ks. JERZYM POPIEŁUSZKĄ, duszpasterzem środowisk medycznych w Warszawie.
Przychodząc na plebanię przy kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, spotykam grupę studentów wychodzących ze spotkania z ks. Jerzym. Dlatego też pierwsze moje pytanie brzmi:

- Od jak dawna prowadzi ksiądz spotkania ze studentami?

Z młodzieżą akademicką spotkałem się w kościele św. Anny w październiku 1979 roku, kiedy to ks. rektor Tadeusz Uszyński zlecił mi konwersatorium ze studentami medycyny (które było tam prowadzone od lat). Tutaj jestem od maja 1980 roku. Przedtem miałem do czynienia z dziećmi. Muszę przyznać się, że trochę się bałem spotkania ze studentami. Stwierdziłem jednak, że jest to młodzież naprawdę wspaniała. Zdaję sobie sprawę, iż bez nich niewiele mógłbym zdziałać. W tej chwili są oni już tak zaangażowani, że beze mnie też wiele zrobią. O czym najlepiej świadczy fakt, że kiedy byłem za granicą, to młodzież spotykała się beze mnie, nawet w czasie wakacji, stwierdzając: „bardzo nam siebie brakowało". To jest wielki plus - zżycie się, nawiązanie silnych więzi środowiskowych.
Mogę śmiało powiedzieć, że z tym ośrodkiem związali się oni poprzez moją obecność na ich strajku.

- Jakie doświadczenia wyniósł Ksiądz ze strajku studentów w Akademii Medycznej?

Młodzież walczyła o swoje prawa. Na Akademii byłem wówczas - na prośbę młodzieży - niemalże dniami i nocami. Odprawiałem codziennie Mszę św., spowiadałem. Można powiedzieć nawet, że zdarzały się autentyczne nawrócenia. Bywało, że student płakał w kącie i prosił, abym go przygotował do chrztu. Inny wyznał, że nie był u spowiedzi od czasu pierwszej komunii św. moim zdaniem największym sukcesem strajku w Akademii Medycznej były nie tylko postulaty, ich realizacja, ale również „zgranie się", integracja środowiska. Sprawdzenie siebie w trudnej sytuacji. Niemal namacalnie przekonali się, że jedni drugim są potrzebni. Nie było problemu z jakąkolwiek pracą społeczną, z pomocą. Każdy chciał być przydatny dla wspólnoty. To było bardzo cenne doświadczenie życiowe. Tym bardziej, że Akademia Medyczna nie miała najlepszej opinii, jeśli chodzi o atmosferę koleżeńską. Ludzie jak gdyby odkryli, że w trudnej sytuacji muszą i mogą na siebie liczyć. Tu były kontynuowane spotkania postrajkowe. Odprawiałem Mszę św. po to, by postulaty, które wówczas stawiano, zostały pomyślnie zrealizowane.
W naszym gronie wspólnie przeżywamy takie rodzinne uroczystości, jak na przykład ślub kogoś ze studentów, czy chrzest jego dziecka. Liturgia odbywa się wówczas w stylu „młodzieżowym". Śpiewamy specjalnie dobrane pieśni i piosenki religijne. Bardzo wszyscy to przeżywają. Do braterskiej atmosfery przyczyniły się także wspólne wyjazdy (w ubiegłym roku nie mieliśmy wyjazdu - z powodu trudności zaopatrzeniowych).

- Jakie to były wyjazdy, przez kogo finansowane?

Wyjazdy w góry - w przerwach międzysemestralnych - jako obóz formacyjno-wypoczynkowy. Finansowany częściowo przez Kościół, a częściowo przez samą młodzież. Wyjeżdżało nas ok. 30 osób. Odbywaliśmy jednodniowe „wypady" z bazy na górskie szlaki. Tam również panowała atmosfera wspólnoty. W programie była codzienna Msza św., wieczorem zaś prowadziliśmy rozmowy i dyskusje, które kończyliśmy wspólną modlitwą przygotowaną przez młodzież.

- Wracając zaś do spotkań z młodzieżą przy parafii – czy mają one jakiś konkretny program, czy też ich tematyka jest przypadkowa, wyznaczona przez aktualne wydarzenia?

Spotkania ze studentami medycyny odbywają się w każdą sobotę. W bieżącym roku akademickim obejmują następującą problematykę: Biblia, etyka lekarska i „przemilczana" historia Polski. W każdym miesiącu staramy się poruszyć jakiś temat związany z medycyną, ujmując go całościowo. Na przykład na temat samobójstwa w jedną sobotę mówił lekarz, a w drugą teolog. Podobnie o narkomanii - najpierw problem przedstawił współzałożyciel MONAR-u (Młodzieżowy Ośrodek Rehabilitacyjny dla Narkomanów w Głoskowie k. Garwolina), a potem ksiądz, który od dawna zajmuje się tym zagadnieniem. Nowi studenci, którzy tu przychodzą, są natychmiast „wchłaniani" przez grupę. Nie czują się, że są nowi. To właśnie sprawia wspaniała atmosfera grupy - rodzinna, przyjacielska.

- Przed godziną zakończył ksiądz w dolnym kościele nabożeństwo dla służby zdrowia...

Oprócz tych spotkań sobotnich na plebanii od roku odbywają się w Auli im. Jana Pawła II comiesięczne (w każdą drugą niedzie¬lę miesiąca) spotkania na modlitwie dla środowisk medycznych. A więc studenci, lekarze, pielęgniarki, salowe, wszyscy ci, którzy są w jakiś sposób związani z medycyną, z leczeniem, starsi i młodsi - spotykają się na modlitwie. Uważamy, że na wspólnym nabożeństwie winni się spotkać wszyscy razem z różnych grup i szczebli personelu medycznego. Tak jak trudno sobie wyobrazić szpital, gdzie są sami lekarze, albo same pielęgniarki, czy Akademię Medyczną złożoną z samych profesorów czy samych studentów, tak też w kościele na Mszy św. dla środowisk medycznych chcemy gromadzić przedstawicieli całej służby zdrowia. Nie ma tu zasadniczych różnic, wszyscy służą choremu - każdy w swoim zakresie. Okazuje się, że te spotkania cieszą się największym zainteresowaniem, najwyższą frekwencją. Zdarza się, że dopiero tu spotykają się po kilkunastu latach koledzy ze studiów.
Jest to wspaniała sprawa. Ludzie, którzy wspólnie pracują w szpitalu, na co dzień służąc choremu, teraz jeszcze dodatkowo łączą się więzią modlitewną, wspólną Mszą św. i Komunią św. Te spotkania przy ołtarzu na pewno ich zbliżają i wzmacniają motywację do ofiarnej pracy wśród chorych. Znika pomiędzy nimi dystans nieufności, wzrasta szacunek i zaufanie.

- Te spotkania niedzielne na Mszy św. z homilią kończą się krótkim programem słowno-muzycznym (...)

Młodzież przygotowuje nie tylko liturgię nabożeństwa: czytania mszalne, śpiewy, psalm responsoryjny, lecz także opracowuje - dostosowany do okresu liturgicznego - półgodzinny program słowno-muzyczny. Zazwyczaj jest on związany z danym miesiącem (np. w maju - Dzień Matki, w październiku - Różaniec, w listopadzie zaduma nad przemijaniem, w grudniu - Wigilia w polskiej rodzinie). Rozważania są dobrane pod kątem służby człowiekowi cierpiącemu, odpowiedzialności za chorych, traktowania pacjentów nie jako przypadków chorobowych, ale jako osoby ludzkiej, która się składa z duszy i ciała. O tym lekarz czy pielęgniarka nigdy nie mogą zapomnieć.
Warto może wspomnieć, iż z okazji inauguracji bieżącego roku akademickiego w tym kościele została odprawiona uroczysta Msza św. Jako goście byli m.in.: prof. Jan Nielubowicz - rektor Akademii Medycznej wraz z małżonką, która jest również lekarzem, prof. Antoni Chróścicki z żoną dr Emilią Paderewską, prof. Stefan Kruś - kierownik Katedry Anatomii Patologicznej, bardzo lubiany przez studentów, cieszący się opinią świetnego wychowawcy.
Mszę św. poprzedził śpiew młodzieżowych pieśni religijnych przy akompaniamencie gitary. W „modlitwę powszechna" włączyli się i profesorowie i młodzież - to było bardzo szczere i budujące. Modlił i się spontanicznie - za zmarłych profesorów, za Ojczyznę. Modlitwy niepisane padały z różnych miejsc kościoła. Wprowadziło to wszystkich w nastrój braterskiej wspólnoty. Na koniec Mszy św. krótko przemówił rektor Nielubowicz, przypominając słowa księdza Prymasa Wyszyńskiego, które skierował do niego na pięć dni przed śmiercią: „Polska ma wspaniałą młodzież. Musicie o nią bardzo dbać". Wracając pamięcią do wydarzeń sprzed lat, Rektor AM wspomniał słowa Księdza Prymasa wypowiedziane w kaplicy jasnogórskiej: „Wy, lekarze macie służyć ludziom na kolanach. Pochylać się nad nimi z miłością". Słowa Wielkiego Prymasa Polski były niejako życzeniem i zobowiązaniem dla profesorów i studentów medycyny, żeby traktować swój zawód jako powołanie.
Po Mszy św. młodzież wręczyła profesorowi kwiaty, dziękując za wspólne przeżycia duchowe. Odśpiewano „Pieśń Konfederatów Barskich". Spotkanie zakończyło się miłym akcentem, kiedy to studenci razem z profesorami, trzymając się za ręce, zaśpiewali znaną piosenkę maryjną: „Panience na dobranoc". Wychodząc, prof. Nielubowicz powiedział do mnie: „Proszę księdza, ja się rzadko wzruszam, ale dzisiaj autentycznie się wzruszyłem".

- Może trochę retoryczne pytanie - czy istnieje potrzeba specjal¬nego duszpasterstwa środowisk medycznych?

To co powiedziałem przedtem, to jest w pewnym sensie uprawnianiem przeze mnie „bezprawia". Kuria mianowała mnie duszpasterzem pielęgniarek, a właściwie średniego personelu medycznego (po odejściu ks. Stefana Batorego z powodu choroby). Funkcję tę objąłem w styczniu 1979 roku. Ze średnim personelem medycznym spotykam się w każdą pierwszą środę miesiąca, w kaplicy „Res Sacra Miser" (na Krakowskim Przedmieściu). Spotkania te były tam prowadzone od lat. Duszpasterzem zaś lekarzy jest ks. mgr Andrzej Grefkowicz.
Na pewno środowisko medyczne zasługuje na to, żeby poświęcić mu większą uwagę duszpasterską. Zawód pielęgniarki, lekarza jest właściwie powołaniem najbliższym kapłaństwu, poprzez czynienie miłosierdzia tym, którzy go najbardziej potrzebują, chorym, cierpiącym. Oni właśnie - jak to często podkreślał zmarły Ksiądz Prymas i nieustannie przypomina Ojciec Święty - są najwartościowszą cząstką Kościoła. Poprzez swoje cierpienia i krzyże stoją najbliżej Chrystusa. Papież podczas pobytu na Jasnej Górze i u Franciszkanów w Krakowie podkreślił, że na chorych, na ich modlitwy liczy najbardziej.
Ponadto uważam, że istnieje potrzeba wprowadzenia specjalnej katechizacji w szkołach pielęgniarskich. Myślę też, że za mało się mówi o zawodzie pielęgniarki i lekarza w szkole podstawowej. Kiedy młodzi ludzie wybierają ten kierunek zawodowy nie zawsze zdają sobie sprawę, że jest to praca bardzo trudna i odpowiedzialna, choć jednocześnie bardzo szlachetna i potrzebna. Tutaj trzeba mieć powołanie. Nie wolno kierować się wyrachowaniem, czy tylko sentymentem do śnieżnobiałego uniformu.
Poprzez uczestniczki spotkań w „Res Sacra Miser" nawiązaliśmy kontakt z Domem Wysłużonego Pracownika Służby Zdrowia (przy ul. Elekcyjnej 37). Prawdę mówiąc: ja nie zgadzam się z tym terminem „wysłużony", raczej powinno być „zasłużony". Ostatnio zostałem mianowany kapelanem tego Domu. Kiedyś pojechaliśmy z młodzieżą z programem „Wigilia w polskiej rodzinie". Zostaliśmy przyjęci bardzo życzliwie. Jeszcze kilka razy jeździliśmy z różnymi programami
słowno-muzycznymi. Raz w miesiącu odprawiam tam Mszę św. Pensjonariusze pytają mnie - kiedy przyjedzie młodzież? A z kolei studenci dopytują się, kiedy pojedziemy na Elekcyjną?

- Wielu ludzi błędnie uważa, że wezwanie księdza do chorego z posługą kapłańską trzeba odkładać jak najdłużej. Myślę, że personel medyczny ma tu do spełnienia ważną misję?

Lekarz i pielęgniarka a nawet salowa, pierwsi wiedzą, jaki jest stan chorego. Rodzina czasami wzywa księdza już po śmierci pacjenta, ciągle mając nadzieję, że chory wyjdzie ze szpitala, że jeszcze mu nic nie grozi. U wielu nawet praktykujących katolików panuje błędne przekonanie, że po przyjęciu sakramentu chorych (niesłusznie zwanego „ostatnim namaszczeniem") wkrótce następuje śmierć. Personel wierzący może podpowiedzieć rodzinie, iż dobrze byłoby wezwać księdza. Przecież sakrament chorych nie jest tylko „zaopatrzeniem" na śmierć, ale przynosi często ulgę w cierpieniu, a niekiedy powrót do zdrowia.
Trzeba poznać chorego i od jego strony duchowej, światopoglądowej, aby ułatwić mu posługę kapłańską. Często chory nie ma i odwagi, nie śmie zapytać pielęgniarki o księdza. Jest skrępowany: nowym otoczeniem. Nie wie, jak zareagują na jego prośbę, czy nie zostanie ośmieszony, złe zrozumiany itp. Kiedy nowo przybyłemu pacjentowi mówi się, gdzie co jest: tu jest kuchnia, a tu łazienka, tu pokój dyżurnego lekarza, trzeba też poinformować, w której sali, w jakich dniach i godzinach jest obecny ksiądz, kiedy odprawia się Msza św. i można przystąpić do spowiedzi.

- Zapewne dodatkową racją objęcia specjalną opieką duszpasterską środowisk medycznych jest fakt, że tu znajduje swój pełny wymiar problem obrony życia nienarodzonych?

Pielęgniarka czy lekarz najpierw dowiadują się, że jest nowe życie, rozwija się nowy człowiek. Wprawdzie obrona życia nie jest tylko sprawą ludzi wierzących, to jednak staramy się uczulić personel medyczny na odpowiedzialność za każde poczęte życie. W szpitalach istnieją oddziały ginekologiczne, gdzie pracują ludzie często gotowi bronić nienarodzonego dziecka, ale nie zawsze znają oni naukę Kościoła w tej dziedzinie. Zadaniem Kościoła jest nie tylko teoretyczne głoszenie świętości życia, prawa do życia nienarodzonych, lecz także praktyczna obrona tego prawa. Istnieje pilna potrzeba podejmowania konkretnych inicjatyw mających na celu udzielenie pomocy samotnym matkom, dziewczętom w ciąży, które wahają się, czy dziecko urodzić. Współpraca w tej dziedzinie ze średnim personelem medycznym może wiele dobrego uczynić dla tej sprawy.
Przy okazji chcę dodać, że młodzież była bardzo oburzona wypowiedzią pana Urbana, rzecznika prasowego rządu, w „Szpilkach". Jest ona ubliżająca nie tylko dla ludzi wierzących, ale dla każdej kobiety, dla każdej dziewczyny. Studenci napisali list do redakcji, jak również do samego autora. Ksiądz Prymas także prosił, żeby się do tego ustosunkować.

- Przeżywamy proces odnowy, także moralnej, narodu. Miejmy nadzieję, że obejmie ona całe społeczeństwo polskie, wszystkie Zawody i grupy społeczne, nie tylko „doły" ale i „górę".

Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Rozmawiał: Jan Korcz

(W numerze 3. tygodnika „Za i Przeciw" z dnia H lutego 1982 r. autoryzowany tekst rozmowy z ks. Jerzym Popiełuszką został ocenzurowany. Niniejszy tekst publikujemy w całości łącznie z fragmentami wyrzuconymi przez cenzurę.)