16.
Duszpasterstwo w kościele akademickim p.w. św. Anny
W lipcu 1978 roku, w celu nabrania sił, dał się namówić na wyjazd do ciepłej Jugosławii. Pojechał sam, obładowany prowiantem. W stolicy Austrii, gdzie zatrzymał się na krótko, sporządził notatkę, oddającą jego wrażliwość: „Podoba mi się Wiedeń, stare miasto. Dzisiaj stoję niedaleko Opery. Bardzo bolały mnie nogi, więc przesiedziałem na krawężniku i posłuchałem rzępolenia grupy folkloru amerykańskiego. I tak siedząc, zrobiło mi się strasznie smutno. Ludzie chodzą gromadami, a ja sam. Jestem w centrum miasta koło katedry św. Stefana. Wypiłem kawę i szklankę zwykłej wody, zapłaciłem 22 szylingi, prawie 2 dolary i poszedłem do kina. Było z 15 osób. Film o nie chodzącym chłopcu, nawet dobry. Kładę się spać, nie wiem jak jutro wyjadę z miasta"1.
W parafii Dzieciątka Jezus pracował ks. Jerzy tylko rok. Z powodów zdrowotnych został przeniesiony do akademickiego ośrodka św. Anny przy Krakowskim Przedmieściu. Ks. Czesław Banaszkiewicz przywołuje powód zmiany miejsca: „Nie zapomnę tego wydarzenia. To było w styczniu 1979 r., w godzinach rannych. Siedziałem w konfesjonale, a ks. Jerzy odprawiał Mszę św., jak zwykle z wielkim przejęciem. Nagle zauważyłem, że jego głos słabnie, są jakieś przerwy w czytaniach. Szybko podszedłem do ołtarza i odprowadziłem ks. Jerzego do zakrystii. Tam zemdlał. Zajęli się nim inni ludzie, a ja kontynuowałem rozpoczętą przez niego Najświętsza Ofiarę". Opieką nad ks. Jerzym zajęła się lekarka, śp. dr Barbara Janiszewska. Po wstępnych badaniach trafił ks. Jerzy do Instytutu Hematologii. Przebywał w nim przez sześć tygodni. Wyszedł w Wielki Piątek, 13 kwietnia 1979r. „Po powrocie ze szpitala - wspomina Ks. Czesław - opowiadał mi z radością, że mógł tam odprawiać Mszę św. i spowiadać pacjentów. A więc służył ludziom nieustannie, zupełnie nie miał czasu dla siebie"2.
Przechodząc do centralnego i znanego w stolicy ośrodka duszpasterstwa akademickiego przy kościele św. Anny, zamieszkał Ks. Jerzy w małym pokoiku na poddaszu. Oprócz opieki nad Warszawską Służbą Zdrowia prowadził niektóre konwersatoria ze studentami, zwłaszcza z Akademii Medycznej. Zgodnie z zaleceniami bp. Władysława Miziołka w pobliskiej kaplicy Res sacra miser rozpoczął regularne spotkania i Msze św. dla średniego personelu medycznego. Po niedługim czasie kaplica była już wypełniona ludźmi. Ks. Popiełuszko zajmował się odbudową szacunku dla pacjenta, przywróceniem właściwego etosu służby lekarskiej i pielęgniarskiej. Kierował do nich takie słowa: „Zawód pielęgniarki, lekarza jest właściwie powołaniem najbliższym kapłaństwu, poprzez czynienie miłosierdzia tym, którzy tego najbardziej potrzebują, chorym i cierpiącym. (...) Poprzez swoje cierpienia i krzyże stoją najbliżej Chrystusa. (...) Kiedy młodzi ludzie wybierają ten kierunek zawodowy nie zawsze zdają sobie sprawę, że jest to praca bardzo trudna i odpowiedzialna, choć jednocześnie bardzo szlachetna i potrzebna. Tutaj trzeba mieć powołanie. Nie wolno kierować się wyrachowaniem, czy tylko sentymentem do śnieżnobiałego uniformu. (...) Personel wierzący może podpowiedzieć rodzinie, iż dobrze byłoby wezwać księdza. Przecież sakrament chorych nie jest tylko „zaopatrzeniem" na śmierć, ale
przynosi często ulgę w cierpieniu, a niekiedy powrót do zdrowia Trzeba poznać chorego i od jego strony duchowej, aby ułatwi mu posługę kapłańska"3.
Przez wstawiennictwo bl. ks. Jerzego módlmy się o odrodzenie ducha poslugi pielęgniarskiej, aby chorzy mogli świadczyć prawdziwego miłosierdzia ze strony swych opiekunów.
1. Zob.: opr. Gabriel Bartoszewski OFM Cap, Zapiski i wywiady ks. Jerzego Popietuszki (1967-1984), Oficyna Wydawniczo-Poligraficzna „Adam", Warszawa 2009, s. 33.
2. Zob.: opr. Jan Korcz, Mój krzyk, Ojczyzny byt krzykiem, Oficyna Wydawniczo-Poligra-„Adam", Warszawa 2004, s. 136.
3. Zob.: opr. Gabriel Bartoszewski OFM Cap, Zapiski. Listy i wywiady ks. Jerzego Popieluszki (1967-1984), Oficyna Wydawniczo-Poi i graficzna „Adam", Warszawa 2009, s. 99.