18.
Pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski
Idąc do ośrodka akademickiego przy kościele św. Anny, miał Ks. Jerzy dbać o zdrowie, podreperować je. Tymczasem zajął się na poważnie zarówno medykami, jak i studentami. Nie oszczędzał się wcale. Przełożona pielęgniarek, pani Elżbieta Murawska, zapisała we wspomnieniach: „Dzielił się wszystkim co miał - chlebem, pieniędzmi i czasem. Ale przede wszystkim dzielił się miłością - dzielił się Bogiem"1. W tym czasie odkrył też nowe potrzeby duszpasterskie, zaopiekował się mieszkańcami Domu Zasłużonego Pracownika Służby Zdrowia, przy ul. Elekcyjnej w Warszawie. Zaczął odprawiać dla nich Msze św., wynegocjował pozwolenie na stworzenie w budynku kaplicy, którą założył własnym kosztem. Organizował też wyjazdy integracyjne swoich podopiecznych, np. do Wadowic.
Okres działalności przy kościele akademickim zbiegł się również z pierwszą pielgrzymką Jana Pawła II do Polski. W ramach przygotowań do papieskiej wizyty został odpowiedzialnym za organizowanie służby medycznej podczas pobytu w stolicy. Przedsięwzięcie wcale niełatwe i uciążliwe, zważywszy na nieprzychylny wizycie i Kościołowi stosunek władz państwowych. Kurtuazyjne pozwolenie władz na przyjazd Papieża, nie przekładało się od razu na postawę przychylności organizatorskiej. Sztucznie wywoływana i podsycana atmosfera zagrożenia, straszenie pielgrzymów przyjeżdżających z innych regionów Polski utratą zdrowia, a nawet życia, paradoksalnie nie przekładało się na ułatwianie gromadzenia potrzebnego sprzętu oraz lekarstw. Udało się jednak. Bardzo dobry, wcześniej zawiązany kontakt z pielęgniarkami i niektórymi lekarzami, sprawił, że Ks. Jerzy dobrze wywiązał się ze swego zadania. Głęboko zapamiętał warszawską modlitwę ukochanego Papieża -wołanie: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi!". Czy wsłuchując się w ten mocny, stanowczy i dramatyczny głos, zdawał sobie sprawę, że jemu, Jerzemu Popiełuszce, będzie dane tego Bożego Ducha przywoływać później kapłańską, niewinnie przelaną krwią? Czy spodziewał się, że ta krew, jak niewinna krew równie skrytobójczo zamordowanego Abla, wołać będzie na zawsze do Boga, nie skądinąd, ale właśnie z warszawskiej, żoliborskiej ziemi?
Będąc przewodniczącym Sekcji Sanitarnej Komitetu Przygotowania Przyjęcia Ojca Świętego, kierując kilkusetosobową grupą medyczną, miał Ksiądz Jerzy możliwość spotkania się z Wielkim Rodakiem. Mimo, że bardzo tego pragnął, nigdy w swoim życiu nie przytulił się do Piotra swoich czasów. Jak to on, odstąpił swój bilet innej osobie. Nie wiemy, czy liczył na inne sposoby dotarcia na spotkanie. Pracująca w Kurii S. Jana mówi: „Pozostał w cieniu. Nie mógł też przyjść do naszego Wydziału w dniu przybycia Ojca Świętego do kurii, bowiem tego dnia wpuszczano na teren kurii tylko pracowników i to z odpowiednimi zaświadczeniami. Grupa z BOR-u, na czele z Grzegorzem Piotrowskim, pilnowała bramy wejściowej"2.
Została w nim jednak miłość do głoszonej Prawdy i odwagi, z jaką Papież podchodził do swojej misji. Czuł się Jego synem. Bierzmowanie dziejów Ojczyzny przenikało go do głębi. Odtąd w kazaniach głosił, że dopiero w Krzyżu Chrystusa można zrozumieć dzieje naszej Ojczyzny, a zarazem czerpać siły do budowania jej przyszłości. Od Ojca Świętego wziął na serio słowa: „Nie lękajcię się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi!". Będzie te drzwi otwierał później tak wielu ludziom, niekiedy bardzo zagubionym i stojącym z dala od Kościoła.
Przez wstawiennictwo Maryi oraz bl. ks. Jerzego módlmy się o to, aby Duch Święty wzbudził w nas żywa wiarę, pomógl odkryć, wydobyć i na nowo pomnożyć owoce wszystkich pielgrzymek Jana Pawła II do Polski.
1. Zob.: s. Jana Halina Płaska USJK, Wspomnienia o Księdzu Jerzym, Wydanie II, s. 18.
2. Zob.: s. Jana Halina Płaska, Wspomnienia o Księdzu Jerzym, wydanie II, Warszawa 2009, s. 24.