Wspomnienia: Urlop. Sprawianie innym radości

Urlop. Sprawianie innym radości

Ciotka księdza Jerzego, pani Mary Kalinowski, mieszkająca stale w Stanach Zjednoczonych, będąc z wizytą w Polsce, kupiła księdzu Jerzemu, za zgodą Kurii, małe mieszkanie przy ul. Chłodnej. Zaprosiła też księdza Jerzego, by odwiedził ją w Stanach.
Przyjął zaproszenie i w lipcu 1980 roku był w Ameryce.
Przed wyjazdem zapytał, co mi przywieźć ze Stanów Zjednoczonych. Spontanicznie odpowiedziałam: laleczkę, bo niedawno ktoś ofiarował mi regionalną laleczkę znad morza. Nie mówiłam tego poważnie!
Po powrocie od swojej ciotki ksiądz Jerzy przyszedł do kurii i opowiedział mi, że najwięcej trudności sprawiło mu w Ameryce zrealizowanie mego „zamówienia". "Nie mogłem przecież kupić zwykłej w sklepie laleczki. Musiałem znaleźć coś oryginalnego". I przywiózł oryginalną laleczkę o ciemnej buzi, z czarnymi włoskami, zaplecionymi w warkoczyki. Bardzo był zadowolony, że rozbawił nasz Ośrodek. Na ogół jednak, przynajmniej w naszym Wydziale, ksiądz Jerzy był poważny. Takim go pamiętają wszyscy pracownicy Wydziału. Ksiądz wizytator Stanisław Pyzel określał, że ksiądz Jerzy dzieli się z naszym Wydziałem swymi radościami i smutkami.
Cieszył się gdy mógł komuś sprawić radość. Miał poczucie humoru. Oprócz oryginalnej laleczki przywiózł mi jeszcze ksiądz Jerzy ze Stanów Zjednoczonych dużą składną teczkę - torbę, wygodną do przenoszenia materiałów katechetycznych, co często praktykowaliśmy z różnych względów.

Przyniósł kiedyś ksiądz Jerzy do Ośrodka małe buciczki. Bardzo ładne. Wiedział, że z radością ucieszę nimi jakieś dziecko, i tak było. Rychło przyszła mamusia z dzieckiem, na które buciki pasowały. I mama, i dziecko cieszyli się. W tym celu też, przyniósł mi dużo małych kolorowych kuleczek ze szkła i z masy. Rzeczywiście, kto je otrzymał, uśmiechał się. Podzielił się też z nami wiecznymi piórami i sporą ilością gumek do zwijania papieru - jemu nie bardzo potrzebnych, a nam w pracy kancelaryjnej przydatnych. Teraz oszczędnie nimi gospodaruję. To są drobne sprawy, ale świadczą, że ksiądz Jerzy chciał nam w Ośrodku okazać życzliwość i sprawić jakąś radość.
Przywiózł na przykład z rodzinnego domu w Okopach wędlinę, wyjaśniając, że skoro przebywamy cały dzień w Ośrodku, to domowe wyroby przydadzą się na posiłek. Kuzynce mojej, Ewie, w bardzo upalny dzień przyniósł do Kurii oranżadę w pastylkach. Innym razem zaofiarował mi swoją pomoc przy zrobieniu odbitek potrzebnego mi tekstu. Z gotowością i radością usłużył.


Źródło: S. Jana Halina Płaska USJK: Wspomnienia o Księdzu Jerzym, konsultacje: S. Teresa Janek USJK, Tomasz Wasilczuk, Warszawa 2009.